poniedziałek, 5 października 2009

Slowenia Potovati 2009

Pomysł na wypad do Słowenii zarzucili kilka tygodni temu Grucha z Natalią. Ich znajoma - Roma, zaczęła tam właśnie studia w ramach Erasmusa i tym samym pojawiła się możliwość zamelinowania w jednym z lublańskich akademików i szerzenia kultury polskiej na obczyźnie. Trochę miałem opory, ponieważ samochód mój z silnikiem dwudzwonowym (czyli po dwóch dzwonach) mógłby na tak długiej trasie wypiąć na mnie odwłok, (zwłaszcza, że pasażerów czwórka + ja) ale po namyśle i wykupieniu ubezpieczenia obawy moje zostały skutecznie uśpione i zdecydowałem się pojechać. I bardzo dobrze. Zakończenie wakacji na prawdę solidne. 

Jechały z nami jeszcze 2 koleżanki - Aga i Ania, tak że 3 kobiałki na pokładnie wróżyły kupę tobołów i mało komfortową jazdę. Całe szczęście dziewczyny zaprawione w podróżowaniu i stanęły na wysokości zadania, a i mój Klijok okazał się nad wyraz pojemny. :)

Koneserki sztuki, od lewej: Ania, Aga, Natalia i Roma.

Centrum dowodzenia Lublaną.

Napiszę jeno pokrótce o wrażeniach bo nie ma sensu całego tripu w szczegółach opisywać.

Kraj zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, szczególnie, że wcześniej moja wiedza na jego temat kończyła się na rozpadzie Jugosławii i wojnach domowych na początku lat 90. Mimo, że po odzyskaniu suwerenności w '91. roku Słoweńcy startowali podobnie do nas (a właściwie to bardziej burzliwie), to jednak ten kraj radzi sobie widocznie lepiej... Wygląda raczej jak państwo zachodnioeuropejskie, a nie postkomunistyczna republika. Najlepszy PKB z krajów, które podobnie jak i Słowenia w 2004 roku wstąpiły do UE, wielomilionowe inwestycje na każdym kroku i ogólnie jakaś taka... inna mentalność. Ale tak naprawdę to nie te fakty decydują o tym, że polubiłem to państwo. Ale o tym może później. Teraz w skrócie, o tym, co zwiedziliśmy.

Lublana - stolica polityczna, kulturalna i zarazem największe miasto - tu rezydowaliśmy. Pierwsze wrażenie miałem dziwne - taka sobie nowoczesna metropolia, bez wyrazu i smaku. Dopóki nie zobaczyłem starego miasta... Wtedy zmieniłem zdanie - przepiękna starówka, nad którą wznosi się wzgórze zamkowe, wąskie uliczki itp. Znawcą architektury nie jestem, ale urzekło mnie :) 

Był i czas na bibczenie i na relaksik. Jako, że nasze koleżanki zgłębiają wiedzę na temat sztuk pięknych, zwiedziliśmy również kilka wystaw w ramach poinżynierskiego odchamiania się. :P Dobrze czasem zażyć trochę kultury. 

Tu polski akcent - wystawa zdjęć z Małopolski

Ciekawym miejscem był squot Metelkova. Autonomiczne osiedle, które kiedyś było jugosłowiańskimi koszarami, a dziś wieczorami tętni życiem. Pełno tam indywidualności i co weekend dzieje się coś ciekawego. Raczej trzeba zobaczyć osobiście. :)

Jako, że Słowenia to mały kraj, to wszędzie blisko - na północy góry, na południu morze, w każdą stronę kilkadziesiąt kilometrów. Mieliśmy jednak dość mało czasu więc wybraliśmy północ. Zwiedziliśmy miasteczko Bled, malownicze, położone nad perłowym jeziorem, nad którym góruje zamek. Z Bled pojechaliśmy do Planicy, gdzie stoi największa skocznia na świecie.

Pozostałe miasta, które wybraliśmy, zwiedziliśmy już po drodze do domu. Był to Maribor i Graz w Austrii, który został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Maribor ładny, acz większego wrażenia na mnie nie zrobił, a Graz najbardziej chyba słynie z Kunsthaus (muzeum o futurystycznym kształcie) i kosmicznej kawiarni na rzece. Poza tym ładne miasteczko. 

Kunsthaus

Futurystyczna kawiarnia

A wracając do samej Słowenii - niby kraj jak kraj, ale o tym że odbebrałem go pozytywnie zdecydowały w sumie szczegóły np. to że woda z kranu jest pitna i nawet rząd do tego zachęca, wszędzie drogi rowerowe, ludzie uprzejmi i otwarci na każdym kroku, nie śmiecą, segregują odpadki itp. Właśnie pełno jest takich małych pozytywnych rzeczy w tym kraju. 

Ogólnie wyjazd bardzo udany i w dodatku w fajnej ekipie. Poznało się też kilku ludzi z różnych stron Europy i wszyscy pozitiv. :) 

"Hamburgerku? Kebabku?"

Na koniec jeszcze kilka spostrzeżeń:

  • kasztany są przereklamowane (lepiej nimi w coś grać niż je jeść)
  • jeśli w jakimś przygranicznym sklepie gdzie zatrzymacie sie po chleb i zobaczycie wielkie kulaste maskotki - za wszelką cenę trzymajcie je z dala od dziewczyn - jak już je dotkną to nie będą chciały puścić i będziecie musieli jechać 500 km z zapchanym autem
  • Turcy są tak samo denerwujący niezależnie od tego gdzie ich spotkacie. 
  • przesiądźcie sie na rowery :D
  • jak macie zamiar żonglować w pokoju, to zamknijcie wpierw okno
  • małe bramki z piłkami umieszczone w pisuarach są fajne
  • jeśli nachylacie sie do dystrybutora z wodą i boli was w krzyżu to rozejrzyjcie sie czy nie ma w pobliżu dystrybutora dla DOROSŁYCH
  • GPS z Tomaszem Knapikiem jest spoo, chociaż czasem każe skręcić ostro w lewo na środku autostrady.

To tyle,

pozdrowienia dla Natalii, Agi, Ani, Romy, Gruchy, Tima, Toma, Primoza Novaka i oczywiście Niki Oblaka.

Więcej zdjęć znajdziecie w GALERII NATALII

2 komentarze:

grucha pisze...

Primosz Novak, Primosz Novak, Primosz Novak, Primosz Novak, Nika Oblak, Primosz Novak and Primosz Novak

matt pisze...

gratuje chopie wypadu.


Free Blogger Templates by Isnaini Dot Com and BMW Cars. Powered by Blogger