tag:blogger.com,1999:blog-18022636951224925532024-03-19T19:45:33.945+01:00.Redvibeshttp://www.blogger.com/profile/17372290612995350213noreply@blogger.comBlogger40125tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-40073298528060952732015-09-09T06:29:00.000+02:002015-09-09T06:29:38.447+02:00Japonia<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Schemat już od jakiegoś czasu ten sam - coś się dzieje, potem noszę się z zamiarem napisania o tym na blogu, wchodzę na niego, zdziwienie (że ostatni post rok temu), post i cykl od nowa. Ale hola hola, ostatni post - maj 2014. To od tego czasu nic się nie wydarzyło? A Gruzja? A ŚLUB? :D Nie ma się co tłumaczyć, bloger ze mnie kiepski, ale może nadrobię. Póki co, mamy wrzesień 2015 i wróciłem z, jak na razie, najdalszej wyprawy - do Japonii. Wyprawy o tyle nietypowej, że prowadzonej przez pilotkę - moją jakże szanowną Żonę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-r-EeaAR5KkI/Ve9ByTRoTII/AAAAAAAABjw/AtBQW1eLLls/s1600/Japonia_sel_034.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="http://4.bp.blogspot.com/-r-EeaAR5KkI/Ve9ByTRoTII/AAAAAAAABjw/AtBQW1eLLls/s400/Japonia_sel_034.JPG" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Japonia. Do tego lata o kraju wiedziałem tyle co przeciętny gaijin, czyli: origami, debilne programy telewizyjne, anime, manga, samuraje, sushi, gejsze i ryż. Kiedy postanowiliśmy, że w tym roku za cel na wspólny urlop obieramy jednak kraj kwitnącej wiśni, stwierdziłem, że właściwie to nie wiem czego się po tym kraju spodziewać. W internecie ostatnio wysyp artykułów o coraz to dziwniejszych japońskich dewiacjach, za to mało o zwykłej japońskiej rzeczywistości. Trochę sobie przed wyjazdem o Japonii poczytałem, a i Agata już trochę o tym kraju poopowiadała ale i tak wiedziałem, że dopiero kiedy zobaczę, to zrozumiem. Czy zrozumiałem Japonię? Tego nie wiem, ale na pewno liznąłem trochę japońskiej kultury, obyczajów i chyba codzienności.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-MsY7HzNOALE/Ve9HswwM25I/AAAAAAAABls/5r-_TADbYAs/s1600/Japonia_sel_046.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://2.bp.blogspot.com/-MsY7HzNOALE/Ve9HswwM25I/AAAAAAAABls/5r-_TADbYAs/s400/Japonia_sel_046.JPG" width="400" /></a></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Spędziłem w Japonii trochę ponad 3 tygodnie, a wydaje mi się, że mógłbym o niej pisać chyba przez tydzień bez przerwy. Chciałbym jednak nie zanudzać (wszak duch czytelniczy i tak w narodzie trochę podupada), nie pisać o każdym zaskakującym mnie drobiazgu w stylu sedesów z panelem sterowania, pociągów kursujących z dokładnością co do sekundy, czy spotkanych na ulicy ludziach w kimonach. Na temat Japonii powstało wiele ciekawych książek, napisanych przez ludzi, którzy w Japonii spędzili lata i uważam, że nie ma sensu po raz kolejny rozpisywać się na temat tego co dziwi każdego nowo-przybyłego gaijina. Książki takie jak "Japoński Wachlarz. Powroty", czy "Tatami Kontra Krzesła" doskonale opisują i zachęcają ciekawskich, więc nawet nie śmiem konkurować. Tą pierwszą książkę zostawiłem zresztą na swoje nieszczęście w jednym z Shinkansenów - superszybkich pociągów będących wizytówką japońskich wysp. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-6-BprFQW6-0/Ve9XP39FcbI/AAAAAAAABrQ/uu3GqV7oKyw/s1600/Japonia_sel_088.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://4.bp.blogspot.com/-6-BprFQW6-0/Ve9XP39FcbI/AAAAAAAABrQ/uu3GqV7oKyw/s400/Japonia_sel_088.JPG" width="400" /></a></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Spróbuję krótko opisać moje odczucia po wizycie w tym kraju. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Program wyprawy, został tak dobrany, aby liznąć po trochu "każdej" Japonii. Byliśmy zatem i na dalekiej prowincji, i w sercu wielkich metropolii. Zobaczyliśmy multum świątyń, wspinaliśmy się na malownicze (i aktywne!) wulkany, wieczorami zatracaliśmy się w zatłoczonych dzielnicach Tokio, Kioto i innych wielkich miast, przejechaliśmy niezliczone kilometry wspaniałą japońską koleją, zdobyliśmy Fuji (!), dogłębnie posmakowaliśmy japońskiej kuchni, trochę skubnęliśmy sztuki, tańca, teatru, a nawet japońskiej technologii. Krótko mówiąc otrzymaliśmy Nippon w pigułce.
Jacy więc są Japończycy? Cholera, nie wiem... Tutaj posłużę się cytatem:</span><br />
<i><b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></b></i>
<i><span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">(Japonia) to kraj honne i tatemae, i to co się mowi, może być całkowicie sprzeczne z tym, co się naprawdę myśli i czuje. </span></i><br />
<i><span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></i>
<i><b><span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Opowiesz więcej o honne i tatemae? </span></b></i><br />
<i><span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></i>
<i><span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">To dwa słowa, które chyba najlepiej definiują japońskie społeczeństwo, ale wielu przygodnych turystów nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Ba! Nawet ci, którzy mieszkają tu dłużej niż ważność wizy turystycznej na to pozwala, nadal mylą jedno z drugim. A potem narzekają, że Japończycy to dwulicowy i fałszywy naród. Honne określa to, co się naprawdę myśli i czuje, tatemae jest tym, co prezentuje się na zewnątrz – fasadą. Jak łatwo się domyślić, w większości przypadków jest to całkowicie rozbieżne z honne. Dlaczego tak jest? Dyktowane jest to japońskimi kanonami grzeczności, uprzejmości i dobrych manier. Po pewnym czasie można nauczyć się, jak rozpoznać, kiedy tatemae różni się od honne, a kiedy oba są takie same. Ale wymaga to wprawy, doświadczenia, talentu obserwacji i interpretacji. O wiele latwiej jest przyjąć słowa przeciętnego Japończyka za nic nie znaczące uprzejmości i w ten sposób unikać poźniej bolesnych rozczarowań. </span></i><br />
<b><span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></b>
<span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">(...)</span><br />
<i><b><span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></b></i>
<i><span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 16px; line-height: 20px; text-align: start;"><b>Różnic pomiędzy Polakami a Japończykami jest zapewne tak wiele, że wymieniając je tutaj, stworzyłabyś długą listę. A jak sprawa wygląda z podobieństwami? Są w ogóle takie? </b></span></span></i><br />
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="background-color: white; color: #747474; font-size: 16px; line-height: 20px; text-align: start;"><br /></span></span></i>
<span style="color: #999999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i><span style="background-color: white; color: #666666; font-size: 16px; line-height: 20px; text-align: start;">Japończycy to przede wszystkim ludzie. A ludzie na całym świecie są tacy sami. Bywają dobrzy, bywają źli. Bywają i wspaniali. Japończycy pracują (nie zawsze wyjątkowo ciężko), płacą podatki, zakładają rodziny, robią zakupy, żyją normalnym zwykłym życiem. Dokładnie tak samo, jak Polacy.</span><br style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #747474; font-size: 16px; line-height: 20px; text-align: start;" /><br style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #747474; font-size: 16px; line-height: 20px; text-align: start;" /><span style="background-color: white; color: #747474; font-size: 16px; line-height: 20px; text-align: start;">Czytaj dalej na: </span><a href="http://wazji.pl/2013/07/powiedzial-mi-ekspata-na-wsi-w-japonii/">http://wazji.pl/2013/07/powiedzial-mi-ekspata-na-wsi-w-japonii/</a><br style="background-color: white; box-sizing: border-box; color: #747474; font-size: 16px; line-height: 20px; text-align: start;" /><span style="background-color: white; color: #747474; font-size: 16px; line-height: 20px; text-align: start;">Copyright © wAzji.pl</span></i></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-el9lGfUoPos/Ve9PX-vReEI/AAAAAAAABoQ/kbL3uA1YEJ0/s1600/Japonia_sel_065.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="http://4.bp.blogspot.com/-el9lGfUoPos/Ve9PX-vReEI/AAAAAAAABoQ/kbL3uA1YEJ0/s400/Japonia_sel_065.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dokładnie. Mimo odmiennych zwyczajów, mimo honne i tatemae, i zupełnie innej mentalności, Japończycy to tacy sami ludzie jak wszyscy. Być może, będąc gaijinem nie zostaniesz tak łatwo zaproszony do japońskiego domostwa (zupełnie inaczej niż np. w Gruzji), ale Oni właśnie tacy są. Może i nie dowiesz się, czy sprzedawca akurat ma zły dzień, ale on wie, że w złym tonie byłoby zarażać swoim kiepskim humorem innych. Tak ukształtowała ich przeszłość, tradycja i korzenie i cieszę się, że w towarzystwie mojej Pani Pilot poznałem tak odmienny kraj. Dzięki temu człowiek patrzy trochę szerzej. Jeśli chodzi o obserwacje, to jest jedna rzecz, która Polakowi rzuca się w oczy - jest to przykład jak sprawnie może funkcjonować tak duże społeczeństwo. Nam, niepokornym Słowianom ciężko zrozumieć, że pociągi mogą być punktualne, kierowcy nie przekraczają prędkości, na ulicach może nie być śmietników, a i tak miasto będzie czyste, a dziesiątki ludzi na dworcach potrafią się ustawić w uporządkowane kolejki i nie blokować przejścia kolejnym wychodzącym dziesiątkom pasażerów. Ten kraj po prostu FUNKCJONUJE. To jest niesamowite! Tego z całą pewnością można się od wyspiarzy dużo nauczyć.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/--aIRIGw-SE4/Ve9agLqdhWI/AAAAAAAABsc/xAa5pWlJ-cA/s1600/Japonia_sel_095.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://4.bp.blogspot.com/--aIRIGw-SE4/Ve9agLqdhWI/AAAAAAAABsc/xAa5pWlJ-cA/s400/Japonia_sel_095.JPG" width="400" /></a></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Chyba udało mi się tak umiarkowanie rozpisać. Ciekawskich zapraszamy na piwko, uwentualnie kawkę, opowiemy, a szczególnie pani Pilot opowie, o tym jak to na skraju Pacyfiku jest. Poniżej galeria zdjęć z wyprawy, jakby ktoś jeszcze nie widział ;)</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Sayonara!</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">P.S. Raz jeszcze podziękowania dla Agatki za super wakacje oraz dla <a href="http://www.arsobatravel.pl/" target="_blank">Arsoba Travel</a> za taki bogaty i zróżnicowany program. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>ZDJĘCIA:</b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><br /></b></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><table style="text-align: center; width: 194px;"><tbody>
<tr><td align="center" style="background: url(https://www.gstatic.com/pwa/s/v/lighthousefe_20150907.00_p0/transparent_album_background.gif) no-repeat left; height: 194px;"><a href="https://picasaweb.google.com/111644118211334330191/Japonia2015?authuser=0&feat=embedwebsite"><img height="160" src="https://lh3.googleusercontent.com/--z6vptXi6YM/Ve8yWTUwgmE/AAAAAAAABtY/nTthtwld3_U/s160-c-Ic42/Japonia2015.jpg" style="margin: 1px 0 0 4px;" width="160" /></a></td></tr>
<tr><td style="font-family: arial,sans-serif; font-size: 11px; text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/111644118211334330191/Japonia2015?authuser=0&feat=embedwebsite" style="color: #4d4d4d; font-weight: bold; text-decoration: none;">Japonia 2015</a></td></tr>
</tbody></table>
</b></span></div>
</div>
</div>
Redvibeshttp://www.blogger.com/profile/17372290612995350213noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-55333200076253803562014-05-03T18:12:00.000+02:002014-05-03T18:12:11.651+02:00Ładowanie Baterii<div align="right" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">O Pierona, tumany kurzu jak żech tu wloz... Już tyle miesięcy nic na blogu się nie działo to się zakurzył. Trzeba odświeżyć. :) Dawno nie pisałem ale w sumie za bardzo nie było o czym. Nie żeby się u mnie nic nie działo, bo trochę się pozmieniało. Udało nam się z Agatą kupić i wyremontować mieszkanie. Dla nas to duża zmiana, ale nie uważam tego za coś o czym trzeba od razu pisać na blogu. ;) </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zima się skończyła (co to była za zima - grill 30 grudnia...) Czas leciał, a ja nie ukrywam, że już odliczałem do majówki.</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Baterie jechały już na rezerwie</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> i góry zaczęły wzywać. Tym razem padło na Bieszczady. Ostatnio byliśmy tam w zimie, a już prawie zapomnieliśmy jak wyglądają latem, więc nie trzeba było się wzajemnie namawiać. Niestety obowiązki zmusiły nas do skrócenia wyjazdu i wyszła właściwie przedmajówka, ale patrząc po dzisiejszej pogodzie to może nie był to taki zły termin.</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Spędziliśmy tam 5 ostatnich dni kwietnia.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jakoś tak wyszło, że noclegi rezerwowałem dopiero w czwartek, ale w miarę szybko udało się załatwić kwaterę w Ustrzykach Górnych i jeden nocleg w Schronisku Jaworzec. Pakowanie też zostawiłem sobie na sam koniec - takie mi zostało przyzwyczajenie z delegacji (przy częstych delegacjach odkładałem ile się dało ten przykry obowiązek). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ruszyliśmy więc w sobotę z rana i przy małym ruchu dość sprawnie pokonaliśmy trasę po drodze spontanicznie zatrzymując się jeszcze w Rezerwacie "Skamieniałe Miasto" w Ciężkowicach. Bardzo fajne miejsce, ciekawe formacje skalne - jeśli będziecie mieli kiedyś okazję, to odwiedźcie to miejsce.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/lh/photo/mFWkpm8Qsdd057vViabuFNMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=embedwebsite" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img height="157" src="https://lh5.googleusercontent.com/-u1yb2yOrYhY/U2JdrrII4oI/AAAAAAAABGs/9pzBxb01yng/s288/100_7473.JPG" width="288" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Rezerwat Skamieniałe Miasto</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wiedzieliśmy, że pierwszego dnia nie ma sensu pchać się na dłuższą trasę, więc po drodze robiliśmy sobie przystanki na co ciekawsze keszyki: cerkiew, malownicze potoki itp. Zabraliśmy po drodze stopem dwojga młodych ludzi (można chyba powiedzieć że punkowców). Wybierali się do Siekierezady na koncert zespołu Denaturat '96 </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">:D </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">w którym grał brat dziewczyny - oszczędziliśmy im ładne kilka kilometrów marszu. Spytali, czy nie reflektujemy na koncert, ale to chyba jednak nie nasze klimaty, zważywszy, że przyjechaliśmy tu raczej się wyciszyć, a nie odwrotnie. Swoją drogą nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem punkowca, ale skoro jeszcze są w Bieszczadach to chyba nie jeszcze nie wyginęli. ;) Rezerwat, można powiedzieć. Drugiego dnia bez zbędnych ceregieli wyruszyliśmy na Caryńską i jakoś tak fajnie się szło, że zrobiliśmy tego dnia trasę: Ustrzyki Górne, Połonina Caryńska, potem odbicie na Schronisko pod Rawkami, tam dobra zupka, potem Mała, Wielka Rawka, kurs do i z Krzemieńca (trójstyk granic), i powrót do Ustrzyk. W sumie przeszło 25 km. Dodać jeszcze muszę, że na Caryńskiej nie dość, że strasznie wiało i piździało to jeszcze zaczął padać deszcz. Po zejściu z połoniny jednak przestało wiać, a pod koniec dnia pojawiło się nawet Słońce. I pogoda towarzyszyła nam już do końca pobytu.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/lh/photo/S01XUQDdLkY-q8JI_HN4wNMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=embedwebsite" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img height="154" src="https://lh4.googleusercontent.com/-0WhfmDeDS8g/U2Jd6sTD5eI/AAAAAAAABJM/g0kOKhlt2II/s288/100_7669.JPG" width="288" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W drodze na Krzemieniec</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Trzeci dzień to niewiele krótsza trasa, bo pętla z Ustrzyk czerwonym szlakiem przez Szeroki Wierch na Tarnicę, niebieskim do Wołosatego i spacer z powrotem asfaltówką. Studnia w Wołosatem jak stała tak stoi. ;) Jak zobaczycie na zdjęciach, w wyższych partiach Bieszczad przyroda później budzi się do życia i momentami było wręcz jesiennie. Chwilami ukraińskie Bieszczady wydawały nam się jakieś bardziej zielone. Jak to mówią: "trawa jest zawsze bardziej zielona po tej drugiej stronie". Zielonych Bieszczad jednak również zasmakowaliśmy w kolejnych dniach. Trasa na Tarnicę zeszła dość szybko przy rozmowie z poznanym na szlaku kolegą z Jackiem. Pomógł jeszcze trochę pokeszować na szczycie i potem każdy ruszył w swoją stronę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/lh/photo/A1oKyt4diOUjp-E_V88aftMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=embedwebsite" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img height="120" src="https://lh4.googleusercontent.com/-hf3etxpy03U/U2Jd_606qDI/AAAAAAAABKM/LiLgJMvcyTQ/s288/100_7713.JPG" width="288" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Widok z Tarnicy</span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Czwartego dnia było kilka mniejszych przystanków i trochę sobie pomogliśmy podjeżdżając pod cel samochodem. Nie było to pójście na łatwiznę, bo i tak czekał nas 6 kilometrowy spacer. Dzisiaj celem była nieistniejąca wieś Dydiowa, a właściwie to chata Dydiówka. O miejscu tym dowiedziałem się oczywiście przez Geocaching, a z racji, że na mapie nie było oficjalnego szlaku nadarzyła się okazja przetestować nowego Garmina. Dydiowa to nazwa nieistniejącej wioski pod samą granicą ukraińską, znajdująca się niegdyś w zakolu Sanu. Podobnie jak i wiele innych tak i ta wioska opustoszała w związku z wysiedleniami i dziś jedynym pozostałym zabudowaniem jest bacówka należąca do pewnego profesora UJ. Chatka ta jest otwarta i można w niej przenocować. Nie mieliśmy takiego zamiaru, chociaż może z harcującymi myszkami byłoby ciekawie. Swoją drogą nadmienić należy, że myszy buszowały po całych Bieszczadach. Ściółka praktycznie wszędzie szeleściła od tych gryzoni i wystarczyło się zatrzymać na chwilę, a miało się wrażenie, że cały las wokół "chodzi". W chatce ciekawą lekturą był pamiątkowy zeszyt - byli i tacy co spędzali w Dydiówce Wigilię! Polecam to miejsce każdemu kto odwiedzi Bieszczady, choć dojście tam nie jest pewnie dla każdego. Momentami błoto na wyjeżdżonej przez ciężarówki z drewnem ścieżce sięgało kolan. Trafiliśmy też na patrol straży granicznej, która nie rzucając się w oczy, jest jednak w Bieszczadach obecna. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/lh/photo/EinM3Q1ZCurt2UGA0RgD0tMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=embedwebsite" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img height="144" src="https://lh4.googleusercontent.com/-GzZr0CkgwlA/U2JeD2RmhJI/AAAAAAAABK8/veaounG0d2k/s288/100_7768.JPG" width="288" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dydiowa 1, czyli Dydiówka</span></td></tr>
</tbody></table>
<div align="justify" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Po drodze jeszcze obiad w Siekierezadzie i ten dzień zakończyliśmy w Schronisku Jaworzec, gdzie czekał nas nocleg unplugged. Jedynie kilka ledówek dla oświetlenia łazienki i korytarza, świece, i ciepła woda przez pół godziny dziennie. Piwko nad górską rzeką, spacer po pozostałościach pobliskiej wioski (w tym dość mroczny cmentarz) i tylko szum wody. Też fajne miejsce, chociaż ze zmęczenia poszliśmy dość wcześnie spać i jakoś nie było nam dane poczuć tych "schroniskowych wieczorów" przy gitarze. </span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/lh/photo/TvzlGXwccBT2iktrKGWRn9MTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=embedwebsite" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img height="163" src="https://lh5.googleusercontent.com/-Eh0zXSvZ7kg/U2JeQ_hT3BI/AAAAAAAABNM/9Aa4PzN9ZRA/s288/100_7846.JPG" width="288" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Schronisko Jaworzec</span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ostatniego dnia poszwendaliśmy się jeszcze po okolicach zalewu Solina, obowiązkowo odwiedzając Tamę. Tam juz trochę mniej bieszczadzko. Ewidentnie właściciele kramików i restauracji przygotowywali się na majowy atak turystów. Nam całe szczęście udało się uniknąć tej masy ludzi, czego dowodem mogą być chociażby korki, które mijaliśmy w przeciwnym kierunku podczas powrotu. Zakopianka, bramki na A4, jeszcze jakiś wypadek - pozdrawiam kierowców stojących w kilometrowych kolejkach. Udało nam się uszczknąć klimatu Bieszczad, a nawet skubnąć trochę Bieszczad zapomnianych. Dodam jeszcze, że zrobiliśmy sobie postój w Sanoku, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć galerię prac Zdzisława Beksińskiego i to była dla mnie nie lada gratka. Przedmajówka na plus, baterie naładowane. Relacja krótka bo i wyjazd krótki, a zresztą kto by to czytał. ;) Poniżej jeszcze link do wszystkich zdjęć. Koniecznie zobaczcie:</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"></span><br />
<table style="width: 194px;"><tbody>
<tr align="center"><td style="background-attachment: scroll; background-clip: border-box; background-color: transparent; background-image: url("https://www.gstatic.com/pwa/s/v/lighthousefe_241.01/transparent_album_background.gif"); background-origin: padding-box; background-position: 0% 50%; background-repeat: no-repeat; background-size: auto; height: 194px;"><a href="https://picasaweb.google.com/111644118211334330191/Bieszczady?authuser=0&feat=embedwebsite"><img src="https://lh5.googleusercontent.com/-NXI1EMKg5Sg/U2JdpID_GDE/AAAAAAAABPc/wkcw36oseTI/s160-c/Bieszczady.jpg" style="margin-bottom: 0px; margin-left: 4px; margin-right: 0px; margin-top: 1px;" /></a></td></tr>
<tr><td style="font-family: arial,sans-serif; font-size: 11px; text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/111644118211334330191/Bieszczady?authuser=0&feat=embedwebsite" style="color: #4d4d4d; font-weight: bold; text-decoration: none;">Bieszczady</a> - galeria zdjęć</td></tr>
</tbody></table>
</div>
</div>
Redvibeshttp://www.blogger.com/profile/17372290612995350213noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-84430836006340975312013-08-31T13:06:00.000+02:002013-08-31T13:06:05.145+02:00Romano w Romanii (część III)<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>[Minął już przeszło miesiąc od powrotu z urlopu, wypadałoby więc dokończyć relację z wakacji zanim jeszcze dzieci pójdą do szkoły. ;) ] </i></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">VAMA VECHE</span></b></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Na czym to ja skończyłem ostatnio? Aaa, ruszyliśmy do półmetka trasy, a zarazem do miejsca gdzie mieliśmy zamiar zawrócić - Vama Veche. Najpierw może krótko o tym, czym jest to miejsce. Otóż Vama Veche od zawsze różniło się od pozostałych nadmorskich miejscowości, właściwie to nawet nie ma go na wielu mapach. Niewielka wioska położona niedaleko granicy z Bułgarią zawsze rządziła się trochę innymi prawami. Już za czasów Nicolae Ceauşescu ludzie zjeżdżali się do tej miejscowości, aby wypocząć. Ale nie byli to zwyczajni turyści. Vama Veche przyciągała głównie zbuntowaną młodzież, hipisów, ludzi, którzy w różny sposób bywali wyjątkowi i odstawali od reszty społeczeństwa. Przez lata miejscowość obrosła legendą i do dziś dużo w tej legendzie prawdy. Co ciekawe za czasów komunistycznego reżimu ta mała wioska rybacka jakby z premedytacją została zostawiona w spokoju. Władze z jakiegoś powodu (być może dla świętego spokoju) tolerowały ludzi, którzy zjeżdżali się do tej nadmorskiej miejscowości. Zainteresowanych dalszymi szczegółami n/t Vama Veche odsyłam do dość fajnego artykułu <a href="http://www.libertas.pl/vama_veche_rumunia_przewodnik.html">TUTAJ</a>. Krótko mówiąc, ta mała przygraniczna wioska ma zupełnie inny klimat. Nie ma tu taniego blichtru i hałasu z Karaoke, są za to rozmaici ludzie, których można by po prostu określić mianem "wolnych". Nie byliśmy co prawda w szczytowym okresie kiedy to odbywa się tu coroczny festiwal, ale może dzięki temu bardziej udzieliło nam się leniwe tempo tego miejsca. Nie było tam pól namiotowych, każdy rozbijał się gdzie miał ochotę, na plaży obok "tekstylnych" bez awantur i problemów leżeli sobie nudyści i nikt nikomu nie przeszkadzał. Wiele namiotów rozbitych było po prostu na piasku, obok siebie obozowali młodzi i starsi (niektórzy pewnie byli kiedyś hipisami :D ), trochę jak na Woodstocku tylko chyba o wiele ciszej i spokojniej. </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/vpUxq7LiVf" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="141" src="https://lh4.googleusercontent.com/-mcv16E-xXOM/UfgYUoIRWGI/AAAAAAAAAlk/faHl_h9EC4Y/s320/100_5676.JPG" width="320" /></a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Znalazło się i dla nas miejsce na namiocik, więc po rozbiciu od razu udaliśmy się na plażę. </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W takich właśnie okolicznościach zamoczyliśmy się po raz pierwszy (no, Agata po raz drugi) w Morzu Czarnym. Klimat tego miejsca bardzo nam się udzielił, dość powiedzieć, że pół dnia spędziliśmy sącząc piwko na fasolowych pufach w knajpie, a drugie pół oddając się smażingowi. Można też powiedzieć, że ta knajpa trochę nas uratowała od strony hmm... higienicznej. Trochę daleko do kibelka, ale przynajmniej w cywilizowany sposób. ;) Mimo to, złożyło się tak, że niezbyt długo zabawiliśmy w Vama Veche. Słońce dało mi popalić i musiałem sobie trochę od niego odpocząć, a i przydałby się jakiś niesłony prysznic. Trochę zasmuceni ruszyliśmy więc dalej zwiedzać Rumunię, przy okazji jednak chcieliśmy zrobić jeszcze jeden skok w bok, a mianowicie do Bułgarii. Będąc 2 km od granicy grzechem byłoby tam nie zawitać. Postanowiliśmy, że podjedziemy do pierwszej miejscowości za granicą, ewentualnie zobaczymy czy mają równie ciepłe morze i ruszamy dalej. Zaraz za granicą przywitała nas cyrylica i informacja, że wszystkie drogi (podobnie jak w Rumunii) są objęte winietami. Zjechaliśmy więc szybko w boczną drogę wiedzeni napisem "To the Sea". Droga tak sobie szła i szła, aż skończył się asfalt a zaczęło szczere pole. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://picasaweb.google.com/lh/photo/tg-6fp998G7SGaFEoilDtxyJO1A6CbgNd_ryWqZIe2Q?feat=blogger" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="226" src="https://lh6.googleusercontent.com/-g7BRaLp0v6M/UfgYbY08JeI/AAAAAAAAAm8/ym3_nC1Hknc/s320/100_5719.JPG" width="320" /></a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Po piętnastu minutach stwierdziłem, że jak za kolejnym pagórkiem nie będzie morza to zawracamy z tej Bułgarii i... no nie było. :D Tylko kukurydza. Być może Bułgaria jest pięknym krajem, ale nie było nam tego dane zobaczyć. Kto wie, może kiedyś? Zwrot o 180 stopni, szybka ucieczka przed winietami z powrotem do Rumunii i już jedziemy na północ wzdłuż wybrzeża. Jeszcze nie do końca zdecydowani co do kolejnego noclegu udaliśmy się do nadmorskiej miejscowości o nazwie Konstanca. Miasteczko to ma bogatą historię, bo już od czasów starożytnych był to jeden z największych portów na szlakach handlowych Morza Czarnego. Spodziewaliśmy się klimatycznego miasteczka portowego podobnego do tych śródziemnomorskich, ale trochę się rozczarowaliśmy. Nie dość, że zaczęła psuć się pogoda, to praktycznie cała historyczna starówka stała się wielką unijną inwestycją. Co druga uliczka to plac budowy, a całe miasto zdawało się być trochę "przykurzone". </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/NbyW570pux" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="218" src="https://lh3.googleusercontent.com/-wfJ7kBkb7d0/UfgYdHTuvQI/AAAAAAAAAnU/x5DUGLjtWNA/s320/100_5725.JPG" width="320" /></a>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Cóż, najprawdopodobniej miasteczko ma swój urok, miejsca takie jak nadmorskie kasyno nadal robią wrażenie, ale my trafiliśmy tam zupełnie nie w porę. Pogoda coraz bardziej straszyła, postanowiliśmy więc pożegnać się z morzem i ruszyliśmy z powrotem na zachód uprzednio konsumując rybkę w restauracji (chcieliśmy morską, ale jak na złość wybraliśmy pstrąga). Stosunkowo krótka wizyta nad Morzem Czarnym pozostawiła trochę niedosytu, ale jak się później okazało nie była to zła decyzja. W końcu przed nami jeszcze dużo do zwiedzenia.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: large;"><b>RZECZ O STOSUNKACH POLSKO-IRAŃSKICH</b></span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;">Ogólnie rzecz biorąc kierowaliśmy się z powrotem na zachód, śmignęliśmy autostradą przez Bukareszt, aby ponownie znaleźć się po południowej stronie Karpat. W tym rejonie nie zostało nam już dużo do zobaczenia, ale postanowiliśmy zrobić jeszcze przystanek, żeby nie spędzać dwóch dni pod rząd w samochodzie. Nazajutrz czekała nas przeprawa Transalpiną, więc wypadałoby stawić się na tej trasie wypoczętym. Z przewodnika wyczytaliśmy, że w niewielkiej miejscowości Horezu, będącej mniej więcej na trasie, znajduje bardzo znany zabytkowy monastyr, który zresztą jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Na liście znaleźliśmy również niedaleko położony camping. Ponieważ z wybrzeża wyruszyliśmy popołudniu, to do celu dojeżdżaliśmy już właściwie wieczorem. Trasa z autostrady zmieniła się w zwykłą drogę krajową, która przez większość czasu prowadziła nas przez wioski, więc toczyliśmy się leniwym tempem pomiędzy tirami i Daciami. Słońce chyliło się już ku zachodowi, ostro dawało po gałach, więc i nam udzieliło się trochę zmęczenie. Zgodnie z postanowieniem nie używaliśmy nawigacji i przez tą monotonię w pewnym momencie przegapiliśmy skręt na skrzyżowaniu. Nie chcąc gwałtownie hamować postanowiłem podjechać jeszcze kawałek i poszukać miejsca do zawrócenia. Po lewej stronie drogi zauważyłem podjazd do posesji więc wrzuciłem kierunkowskaz i najnormalniej w świecie zacząłem sobie spokojnie skręcać. W momencie kiedy byliśmy już w połowie skrętu na lewym pasie, usłyszeliśmy za sobą pisk opon i klakson. Potem już tylko sekunda, uderzenie z tyłu i stoimy poobracani na wspomnianym wcześniej podjeździe. TIR... Chwilowy szok, patrzymy na siebie z Agatą z niedowierzaniem, całe szczęście nic nam się nie stało. "No to po kurna, po urlopie" - wycedziłem przez zęby - "skoro TIR, to pewnie mamy pozamiatane". Z okolicznych domów momentalnie powybiegali tubylcy, a my jeszcze trochę oszołomieni wyszliśmy zobaczyć efekty. W tym momencie trochę się uspokoiłem, bo zobaczyłem, że poszło w blachę, zderzak i reflektor - geometria samochodu praktycznie nienaruszona, więc jak na tira, to mogło być dużo gorzej. Jeden rzut oka na drugi pojazd i od razu skojarzyliśmy - jakieś 15 minut wcześniej wyprzedzaliśmy tą ciężarówkę, a zapadła nam w pamięć, bo rejestracja była dość specyficzna - trafił nam się kierowca z... Iranu. Chyba jeden Irańczyk w całej Rumunii i musiał prawie nam do d... wjechać. Irańczyk w średnim wieku wyskoczył z kabiny i od razu uraczył nas dość ciekawą mieszaniną niemieckiego, rosyjskiego i angielskiego. Coś tam gestykulował, że "jak możemy tak gwałtownie hamować", że "tak się nie robi", ale na moje oko to po prostu zagapił się </span></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;">(zwalniałem moim zdaniem dość spokojnie)</span></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;">i kiedy się zorientował próbował odbić na lewo, ale my z racji skrętu również znaleźliśmy się na tym pasie. No i peszek. </span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;">Stłuczka w obcym kraju, z gościem nie da się dogadać, a jeszcze coś przebąkuje, że to moja wina, więc nie pozostało nam nic innego jak zadzwonić na policję. Tutaj mógłbym się sporo rozpisać, ale streszczę się, bo to nie o wpis o policjantach. Ogólnie rzecz biorąc, funkcjonariusz, który pierwszy przyjechał na miejsce okazał się bardzo w porządku. Dobrze mówił po angielsku, wysłuchał co mamy do powiedzenia, (albo pogestykulowania) i od razu uznał winę pana z ciężarówki, bo nie zachował odpowiedniej odległości. Zapewnił mnie również, że dostanę wszystkie potrzebne dokumenty (w tym dokument upoważaniający do jeżdżenia autem 30 dni do czasu naprawy), ale niestety po rumuńsku... Teoretycznie więc w drodze powrotnej na Węgrzech, Słowacji, albo nawet w Polsce mogą nam przy kontroli tego kwitu nie zaakceptować i narobić problemy. Potem przyjechał drugi policjant i kazał nam jechać za nim na posterunek, gdzie dopełnią formalności. Irańczyk pojechał radiowozem, bo tirem byłoby dość kłopotliwie. Tutaj mimo wszystko było całkiem wesoło, bo panu z Iranu trza było palcem pokazywać, gdzie jakie dane wpisać, a w dodatku część jego dokumentów była pismem arabskim. Dostałem więc protokół i papiery po rumuńsku, a skany dokumentów sprawcy po irańsku. Podczas późniejszych wizyt u blacharzy ludzie dziwili się tej niecodziennej kombinacji. Na marginesie dodam, że Iran przez to, że nie jest w Unii Europejskiej, ma o wiele bardziej zawiłe procedury przy odszkodowaniach. Ciągną się do teraz, a pewnie jeszcze dość trochę to potrwa... Ale wracając do tematu... Pan z ciężarówki załamany, nie miał w ogóle rumuńskich pieniędzy (nawet mandat mu darowali, żeby już nie marudził), powtarzał wciąż, że brakuje mu jakiegoś zaświadczenia odnośnie tachografu, że bez tego szef go zaczasnie, poza tym policjant z którym rozmawiał na początku powiedział mu, że go zawiozą z powrotem na miejsce zdarzenia, a po całej sprawie policjant od papierów powiedział mu, że "on ma fajrant i ma sobie wziąć taksówkę". Irańczyk załamany, zrobiło nam się go szkoda i skończyło się tak, że do zapakowanego po dach auta zabraliśmy jeszcze jego i odwieźliśmy go pod ciężarówkę. A nie było łatwo - z protokołu mieliśmy tylko nazwę miejscowości, bo z tego całego zamieszania nikt nie zapamiętał drogi na komendę. Była 22:30, więc już ciemno, a okolica to jedno wielkie zad...e. W końcu po podwójnym okrążeniu okolicznych miejscowości znaleźliśmy to pechowe miejsce, koleś podziękował za podwózkę, powiedział coś w stylu "Polak - Irańczyk, friends", salamalejkum i tak się rozstaliśmy. </span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/0XZWdcSGyI" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://lh6.googleusercontent.com/-SkC63BficJU/UfgY1xqm1uI/AAAAAAAAAss/RguP-1vxTAc/s320/100_5870.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;">Taka to przygoda nas spotkała. Dopiero po 23:00 mogliśmy ponownie wrócić na trasę, całe szczęście nie zostało nam już dużo kilometrów, bo jeżdżenie po Rumuńskich wioskach nocami nie należy do najbezpieczniejszych. Chodzi mi tu głównie o niespodzianki typu nieoświetlona furmanka, przyczajona dziura itp. Około 23:30 dotarliśmy pod kemping. Były to właściwie małe drewniane budki, wyglądające trochę jak beczki, które wynajmował turystom właściciel pobliskiego baru. Przepraszam - mordowni. Na wejściu do knajpy uderzyła nas siekierowa atmosfera lokalu. Barman - recepcjonista nie mówił ani po angielsku ani po niemiecku, całe szczęście z pomocą przyszedł jeden z miejscowych, jakiś chłopak 1,50 m wzrostu, ledwo wystawał nad bar, ale 2-3 słowa znał i powiedział nam, że namioty nie bardzo, ale mają tanio te drewniane budki. I rzeczywiście tanio, więc tej nocy, po przygodach, nie musieliśmy się już przynajmniej rozbijać i pompować materacy. Dzień nas strasznie wymęczył więc zasnęliśmy tej nocy niemal od razu. Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się w końcu do zamierzonego celu, czyli do Horezu. </span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/yLb8kTptd2" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://lh6.googleusercontent.com/-OKXcW5nVaDw/UfgYf7byUnI/AAAAAAAAAn8/v_YXMggv1fQ/s320/100_5741.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;">Była to miła odmiana po wcześniejszych perypetiach, a cisza panująca w tym miejscu dała nam odrobinę spokoju. Przypomnieliśmy sobie dlaczego tak nam się podobało w historycznym Siedmiogrodzie. Pora tam wracać.</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">TRANSALPINA</span></b></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Aby wrócić do Transylwanii, trzeba najpierw przedostać się z powrotem na północ przez góry. W końcu przyszedł czas na słynną Transalpinę. Transalpina to potoczna nazwa drogia krajowej DN67C, która przecina z północy na południe Góry Parâng, należące do pasma Karpat. Jest to najwyżej położona droga w Rumunii (na przełęczy Urdele osiąga 2145 m.n.p.m). Pod względem widoków i wrażeń nie ustępuje trasie </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Transfogaraskiej, a przez to, że jeszcze nie wszystkie jej odcinki są ukończone (do niedawna była dostępna tylko dla samochodów terenowych), to jest na niej mniejszy ruch i trochę spokojniej. </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/fOJcyFRlqG" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://lh4.googleusercontent.com/-CISGP-Jki3I/UfgYnAQHcaI/AAAAAAAAApU/VQA5YNMjK10/s320/100_5779.JPG" width="320" /></a>
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zaczęła się mozolna wspinaczka po serpentynach i znów z każdym zakrętem pojawiały się coraz ciekawsze widoki. Nie ma co się na ten temat rozpisywać - musicie zobaczyć zdjęcia, choć i one nie oddają tej przestrzeni. Na trasie spotkaliśmy również Polaków na rowerach. Jeśli dobrze pamiętam to byli to studenci z Krakowa, którzy przejeżdżali przez Rumunię w drodze na południe Europy. Wrażenia opisywali tak: wjechać masakra, ale dla takich widoków warto. Podziwiam. ;) Trochę dalej, po jakiejś godzinie drogi musieliśmy się zatrzymać gdyż na drodze urzędowało stado osiołków. Nie obyło się bez zapłaty myta - dopiero wtedy mogliśmy jechać dalej. Zobaczcie zresztą sami: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="315" src="//www.youtube.com/embed/FxtR-GaQxSU" width="560"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ta trasa naprawdę zrobiła na nas wrażenie, popołudniu, już gdzieś po północnej stronie Karpat, zatrzymaliśmy się nad rzeką na polowy obiadek. Cisza, spokój, tylko szum potoku - no żyć nie umierać.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/MqlAIZI1s3" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://lh5.googleusercontent.com/-dGqcy9IIBwc/UfgYw_UlFKI/AAAAAAAAArc/A56syejTv-Q/s320/100_5840.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: large;">Z POWROTEM W SIEDMIOGRODZIE</span></span></b></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div align="justify" style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;">Pożegnaliśmy się z Transalpiną i wieczorem wylądowaliśmy na znajomym polu namiotowym, gdzie właściciele wcześniej doradzali nam przy planowaniu podróży. Zatoczyliśmy więc dość duże koło. Tutaj spędziliśmy wieczór przy piwku, ogarniając też trochę samochód. Zachciało mi się nastawić popękany klosz z lampy i pech chciał że zewnętrzna część klosza została mi w ręku. :D Nazajutrz musieliśmy więc pomyśleć o jakimś prowizorycznym zamocowaniu. Najpierw opcja sznurek, potem opcja Superglue (przy 35 stopniach wyparował szybciej niż wylatywał z tubki), uratował nas w końcu Poxipol. Pokleiłem, 10 minut poschło i jeździ do dzisiaj. ;) Naprawione, więc mogliśmy ruszyć dalej. Jeszcze dużo miejsc w Transylwanii czeka na naszą wizytę. Po drodze zatrzymywaliśmy się w kilku ciekawych miejscach m.in. w wioskach, w których istnieją zabytkowe saskie kościoły warowne - dość rzadko spotykane budowle sakralne o charakterze obronnym.</span></span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/jNQN1VtU07" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="264" src="https://lh3.googleusercontent.com/-_9Txw39k-lk/UiG_CXc0DyI/AAAAAAAAA9A/V5IXt-Z8phY/s320/100_5875.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Transylwania, czy też Siedmiogród to jest właśnie Rumunia, którą będę pamiętał - zabytkowe miasteczka, ciche rolnicze wioski i rewelacyjna przyroda otaczająca ze wszystkich stron. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kolejnym dużym przystankiem była Sighișoara, jedno z najbardziej znanych malowniczych miasteczek Siedmiogrodu. To tutaj, urodził się Vlad Drakul - ojciec Vlada Palownika. Samo miasteczko przypadło nam do gustu. Czas płynie tu swoim leniwym tempem, kolorowe kamienice zapadają w pamięć, a dodatkowo kemping był w miejscu, z którego rozpościera się widok na całe miasto. Co ciekawe na wzgórzu przy polu namiotowym, jest niemiecka restauracja gdzie mają tylko niemieckie piwo. Mniejszość niemiecka w tym rejonie jest bardzo duża, a to za sprawą pojawienia się </span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">niegdyś </span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">na tych ziemiach Sasów. </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kiedyś wydawało mi się, że język angielski wystarczy w zupełności w podróży, ale jak się okazuje równie przydatny jest niemiecki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/U2EuJ8xbxv" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="195" src="https://lh3.googleusercontent.com/-ycQX67Uyjbk/UfgZIUEx4pI/AAAAAAAAAwE/YAfga07E7nU/s320/100_5985.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Innymi miastami, które zobaczyliśmy były m.in. Târgu Mureș, Mediaș, aż w końcu zatrzymaliśmy się nieopodal miasta Kluż (po rumuńsku: Cluj-Napoca). Miasto to można przyrównać do Wrocławia. Dzięki uczelniom wiele tu młodzieży, a co za tym idzie życie kulturalne kwitnie tutaj nawet w wakacje. Miasto również bardzo ładne, a my spędziliśmy w tej okolicy 2 noce, a to z jednego powodu. Mianowicie, w kilku z wcześniejszych miasteczek widzieliśmy plakaty reklamujące festiwal Peninsula - dość duże kilkudniowe wydarzenie muzyczne. Kilka scen, różne atrakcje, a mnie na ten festiwal przyciągnął Modestep, który miał grać na żywo. Zasięgnęliśmy trochę informacji i w końcu kupiliśmy bilet na jeden dzień - sobotę. Na festiwalu jak to na festiwalu, w każdym kącie inna muzyka, piwko, były ciężkie klimaty, było coś do poskakania i była też scena kameralna. Do tego różne eventy, trochę sportu i ogólnie dla każdego coś by się odpowiedniego znalazło. </span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/RU8kdBDtY5" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="127" src="https://lh6.googleusercontent.com/-6MuaEW6SAD8/UfgZhyeG7xI/AAAAAAAAA00/ZXglYmetA1o/s400/100_6113.JPG" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Sam koncert Modestep, z racji tego że był dopiero o 24, nie okazał się jakimś super show. Owszem był kop i tusty wpiernicz, ale tak naprawdę atrakcją tego wieczoru był dla nas inny zespół - N.O.H.A ( tak to ci od Tu Cafe). Jak już pisałem kiedyś na FB, zespół na żywo jest nie do przebicia, nie da się stać w miejscu na ich koncercie, perkusista daje czadu z szybkimi brejkami, a wokalistki zbierały brawa już przy próbie mikrofonu. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję zawitać na ich koncercie to z czystym sumieniem polecam. Energia w czystej postaci.</span></div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="169" src="//www.youtube.com/embed/CxvVnv7-I_Q" width="300"></iframe>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Niedzielę po festiwalu raczej przeleżeliśmy, przejechaliśmy trochę na północ, ale to jeszcze nie był powrót. Ostatnim naszym przystankiem była Săpânţa,
czyli słynny i jedyny w swoim rodzaju wesoły cmentarz.
Jest to nekropolia, na której tradycją stały się rzeźbione w drewnie, kolorowe nagrobki, które w krótkim, często dowcipnym wierszyku opowiadają historię osoby, która została pochowana. Zmarli mieszkańcy często są przedstawiani przy wykonywaniu swoich codziennych zajęć, przy pracy, ale są też nagrobki przedstawiające np. śmierć danej osoby. Więcej na ten temat znajdziecie n.p. tu: <a href="http://www.tpr.pl/post/37/ewa-kocoj-anna-niedwiedz-sapinta/">http://www.tpr.pl/</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/If7KwZhior" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://lh6.googleusercontent.com/-mWjRNj0OWSk/UfgZioMfwyI/AAAAAAAAA08/YK-wW7uWsnw/s320/100_6131.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Miejsce również warte zobaczenia - tam spędziliśmy ostatnią noc i w poniedziałkowy poranek ze smutkiem, że to już koniec wyruszyliśmy w drogę powrotną do Polski. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Last but not least:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><strong>PONIŻEJ ZAMIESZCZAM LINK DO GALERII PICASA GDZIE ZNAJDZIECIE WSZYSTKIE ZDJĘCIA Z TEJ WYPRAWY. ZAPRASZAM SERDECZNIE DO OBEJRZENIA. </strong></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><strong>ZDJĘCIA: </strong><a href="http://goo.gl/MoAIxz"><strong>http://goo.gl/MoAIxz</strong></a></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><strong><br /></strong></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">pozdr. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">RL!</span></div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Redvibeshttp://www.blogger.com/profile/17372290612995350213noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-55618107865922128702013-08-11T21:06:00.000+02:002013-08-11T21:06:32.762+02:00Romano w Romanii (część II)<div style="text-align: justify;">
<em><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">[Znów wylądowałem na (tym razem kilkudniowej delegacji) w okolicach Ravensburga, przyszła właśnie taka burza, że w ciągu dwóch minut zrobiło się na dworze ciemno, mamy więc idealną pogodę na blogowanie.]</span></em><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Pierwsza część relacji skończyła </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">się na zwiedzaniu jaskiń i malowniczych okolic Beiuş. W czwartkowy poranek wracamy więc na trasę, by odkrywać Siedmiogród.</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Kierujemy się dalej na południowy-wschód w stronę masywu Karpat. Pierwszym przystankiem w słynnej Transylwanii jest miasteczko Hunedoara.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: large;">SIEDMIOGRÓD</span></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Hunedoara</b> to przemysłowe miasto będące stolica okręgu o tej samej nazwie, które słynie głównie z imponującego średniowiecznego zamku Jana Hunyadego. Zamek jest jednym z najbardziej znanych symboli węgierskiego panowania na tych ziemiach, jednak krajobraz okolicy kontrastuje ze wspaniałymi fortyfikacjami gdyż za czasów Ceauşescu miasto przekształcono w wielki kombinat górniczo-hutniczy. Widoki z zamku szpecą więc betonowe molochy i straszące na horyzoncie kominy. Sam zamek jednak robi wrażenie - Jan Hunyady - węgierski magnat i dowódca wojsk przebudował niewielką twierdzę w imponujący zamek, który w dobrym stanie zachował się do dziś. Na zamku gwarno, gdyż organizowano na nim właśnie koncert operowy i próby trwały w najlepsze. Zwiedzanie zamku od czasu do czasu urozmaicał więc żeński sopranowy śpiew.</span><b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></b></div>
<div align="center" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<a href="http://goo.gl/photos/hvOxx41Ku8" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://lh4.googleusercontent.com/-G5PjB90KBGw/UffzFv32NHI/AAAAAAAAAXU/T7be236Wza4/s320/100_5272.JPG" width="320" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Drugim przystankiem tego dnia było miasto<b> Alba Iulia</b>, które byłoby przeciętnym siedmiogrodzkim miastem, gdyby nie to, że w jego centrum wznosi się ogromny bastion na planie siedmioramiennej gwiazdy. Jego mury mają w sumie 12km, a samo obejście obiektu, aby dostać się do wewnętrznego, górnego miasta zajmuje dobre pół godziny. Wewnątrz znajdują się m.in. katedry: prawosławna oraz katolicka, biblioteka i wydziały uniwersyteckie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/3sTb9H0JQ9" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://lh6.googleusercontent.com/-SGrkBjYdPVI/UffzOQptTtI/AAAAAAAAAY8/DNbNEFccL8Y/s320/100_5319.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dość długi spacer w 30-stopniowym upale po twierdzy trochę dał się we znaki, więc z ulgą wsiedliśmy do klimatyzowanego Korsiaka i pognaliśmy w stronę kolejnego miejsca noclegu. Z listy wybraliśmy spokojny kemping w niewielkiej miejscowości</span><b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Sali</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">şte</span></b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> u podnóża Karpat. Jest to dobry punkt startowy na "Transalpinę", jednak postanowiliśmy najpierw pokonać Karpaty Trasą Transfogaraską, a najwyżej w położoną w Rumunii drogę zostawiliśmy sobie na deser. Po drodze jednak zaplanowaliśmy wizytę w Sibiu (czy też Sybinie) - mieście, które, można powiedzieć, jest rumuńskim odpowiednikiem naszego Krakowa. </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ale to jutro. Kemping okazał się bardzo fajnym miejscem, gdzie właściciel był się bardzo gościnny, doradził odnośnie dalszej podróży, można było pograć w pingla czy w darta, a kibelki czyste i zadbane. Po ostatniej kąpieli w rzece, ciepła woda była miłą odmianą. ;) Rano śniadanko, ząbki, pakowanie namiotu i udajemy się do <b>Sibiu</b>. Miasto bardzo ładne, rzeczywiście można się poczuć trochę jak w rodzimym Krakowie,</span> <span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">a dodatkowo na rynku znaleźliśmy się punktualnie o jedenastej (nad ranem :D ), a tak się złożyło, że o tej godzinie startował tam wyścig kolarski, którego trasa przebiegała, jak się później okazało, właśnie po trasie Transfogaraskiej. Wspinając się serpentynami mijaliśmy wracających kolarzy. Była również polska ekipa kolarska CCC. Na rynku zjedliśmy coś z tradycyjnej kuchni rumuńskiej, a przy okazji spróbowaliśmy również słynnej mamałygi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/5EvAvfaHls" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="220" src="https://lh4.googleusercontent.com/-u8cXMikCMcA/UffzXUXbhZI/AAAAAAAAAa0/RpzZBa8qbMU/s320/100_5368.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie spieszyliśmy się zbytnio ze zwiedzaniem, ale ułożyło się tak, że jeszcze nie tak późnym popołudniem ruszyliśmy drogą, która miała nam umożliwić widowiskowe pokonanie Gór Transfogaraskich. Po pół godziny jazdy na horyzoncie przed nami zamajaczyły trochę zachmurzone szczyty, których zboczami mieliśmy przejechać.</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">TRASA TRANSFOGARASKA</span></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jechaliśmy na południe, a droga robiła się coraz bardziej kręta i stroma. Od czasu do czasu przejechała jakaś Dacia, albo jeden ze wspomnianych wcześniej kolarzy. Wspinaliśmy się i wspinaliśmy, a z każdym kolejnym zawijasem pojawiały się coraz lepsze widoki. Co zakręt chciało się zatrzymać i robić zdjęcia, bo widoki zapierały dech w klacie. Od północnej, zachmurzonej strony minęliśmy parę stadek owiec, kilka namiotów i parę młodą, która miała akurat sesję na skałach. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/f0mEBe5ZJh" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="153" src="https://lh3.googleusercontent.com/-6-cRYzsHGOw/UfgXxX_pQfI/AAAAAAAAAeY/ij-zxgJcErY/s320/100_5462.JPG" width="320" /></a>
</div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zastanawialiśmy się czy nie zatrzymać się przy jeziorze Balea Lac i tam nie spędzić jednego dnia, na szlaku pieszym, ale chyba dobrze, że nie nocowaliśmy tam, bo jak się później okazało, noce w tych górach są niebywale zimne. Północne stoki, mimo, że bardzo malownicze, to jednak nie zachęcały do nocowania u ich podnóża. Przebiliśmy się tunelem przez najwyższe pasmo i wyjechaliśmy od południowej - bardziej nasłonecznionej strony. Tu również co chwilę musiałem się zatrzymywać, żeby uwiecznić te widoki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Chyba najładniej było na przełęczy w pobliżu ruin schroniska, które w ubiegłym wieku kilkukrotnie zostało strawione przez pożary. Ze wzniesienia ponad schroniskiem roztaczał się niebywały widok.</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/gPZQvGswmP" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="194" src="https://lh4.googleusercontent.com/-Cmu1YZWYBqs/UfgX1Zc-HlI/AAAAAAAAAfE/G4Ck634aVj0/s320/100_5473.JPG" width="320" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Agata zasiadła za kółkiem, a ja pokręciłem jeszcze trochę filmów, bo zdjęcia chyba nie do końca ukazują tą przestrzeń, i tak zjechaliśmy w niższe partie gór, aż dojechaliśmy do jeziora Vidraru. Błyszcząca w Słońcu tafla wody zachęcała do kąpieli, jednak na całej długości brzegu nie było możliwości zejścia do wody, więc nie było mowy o zamoczeniu tyłków. Jak się później okazało jest to zbiornik sztuczny, gdyż na jego końcu była sporych rozmiarów zapora, która nazbierała zresztą trochę śmieci i skutecznie odebrała nam chęci do kąpieli. Na południe przejeżdżało się tunelem pod szczytem, by dalej kontynuować jadąc coraz niżej zieloną dolinką. Trasa nas trochę wymęczyła, a zbliżała się zimna noc, więc trzeba było poszukać miejsca do przenocowania. Znaleźliśmy kilka ładnych miejscówek nad potokami, ale przy każdej z nich wisiała tabliczka, z której zrozumieliśmy, że nocowanie w tym miejscu jest stanowczo odradzane ze względu na częste wizyty misiów. Domyśliliśmy się po występującym na tabliczkach wyrazie "Ursi", czy jakoś tak, a skojarzyliśmy z królującym w Rumunii piwie Ursus, którego nazwa znaczy ni mniej, ni więcej tylko właśnie niedźwiedzia. Z misiami nie ma żartów. Od spotkanego jeszcze na zaporze Polaka dowiedzieliśmy się, że parę kilometrów dalej jest miejsce gdzie widział namioty. Okazało się, że jest to tzw. ekokamping tzn. że biwakując z namiotem nie płacisz, a opłata (10 lei, czyło ok. 10PLN) jest wymagana tylko w przypadku wjazdu na pole samochodem. Wieczorem przyjechał koleś w leciwej Dacii i pozbierał od nas i od paru innych obozujących po dyszce. My rozbiliśmy się trochę wyżej w górę potoku, natomiast niżej z czasem pojawiło się kilka samochodów, głównie rumuńskich turystów.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/3uTjQ2qxb6" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="253" src="https://lh3.googleusercontent.com/-cqQRQP0EgKM/UfgX5CSyS5I/AAAAAAAAAf0/NgXuIlg9qO8/s320/100_5496.JPG" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><em>[w tym miejscu zostałem zmuszony do przerwania pisania, a to za sprawą nagłego ciążenia powiek. Cóż, jutro praca - siła wyższa. Pisanie kontynuuję w niedzielę 11 sierpnia ;) ]</em></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Po polu, podobnie zresztą jak w całej Rumunii, latało kilka bezpańskich psów i sępiły resztki jedzenia. Ale nie były natrętne i jak się je olało to odchodziły. Bardziej interesowali je inni obozowicze m.in. ci grillujący. Wykąpaliśmy się w rzece, a że dolinka już nie była skąpana w Słońcu, to było delikatnie mówiąc "rześko". Powoli robiło się ciemno, więc dopiliśmy Tokaja i zbieraliśmy się do spania. Niżej przy rzece nazbierało się dość sporo biwakowiczów, słychać było nawet lekki gwarek, cieszyliśmy się zatem, że nasz namiot był trochę na uboczu. Przyszła noc, całkiem zresztą zimna. Trzecia nad ranem i budzi nas dość głośny huk od strony obozowiska, jakby strzał z pistoletu, albo strzelby. Słychać głośne męskie krzyki i jeszcze jeden wystrzał. "Ja pier***, niedźwiedzie" - myślimy sobie - "pewnie przyszły pod namioty szukać jedzenia". Nasłuchujemy. Słychać jakieś pokrzykiwania. Nieśmiało wystawiam głowę z namiotu i w oddali widzę migające światła latarek i sylwetki zdezorientowanych ludzi. Jakoś nie bardzo miałem ochotę iść tam i pytać co się stało, obserwowałem więc co się dzieje, ale widać było, że stopniowo znikają snopy światła i ludzie wchodzą z powrotem do namiotów. Najprawdopodobniej jakiś domorosły "myśliwy" chciał odgonić od swojego namiotu psy, a jeszcze sobie pewnie popił i mu odwaliło... Rano na ekokempingu nie było widać żadnego poruszenia - jakby nic się nie stało. Niemniej jednak za szybko tej nocy nie zasnąłem. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">POŁUDNIE KRAJU I BUKARESZT</span></b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Rankiem okazało się, że obozowaliśmy niemalże pod jedną z zaplanowanych atrakcji - pod ruinami zamku Poienari. Zamek nie był za duży, zresztą zostały się już tylko ruiny, jest on jednak wart wspomnienia, ponieważ w przeciwieństwie do "komercyjnego" zamku w Braniu, tutaj naprawdę przebywał (a właściwie ukrywał się przed Turkami) słynny Vlad Palownik. Nie będę się tu rozpisywał o jego historii - jeśli ktoś jest ciekawy, to na pewno znajdzie jego barwny życiorys w internecie. Niezorientowanych oświecam, że to właśnie ta postać była pierwowzorem literackiej postaci Hrabiego Drakuli. Vlad Palownik nie miał lekko, żył w czasach, w których zabijało się by nie zostać zabitym, otaczały go wieczne spiski i knowania, ale trzymał się twardo. Ostatnie dni przed pojmaniem, spędził właśnie na zamku Poienari. Nie mogliśmy zatem przegapić takiego miejsca. Problem polegał na tym, że do zamku prowadziło 1480 schodów. Stromych. Trochę dało w łydki, ale chyba gorzej mieli inni turyści, których mijaliśmy schodząc z powrotem. Za to widok z zamku był wspaniały.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/4Jm51QBrd2" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="260" src="https://lh3.googleusercontent.com/-YPZ-pP1aZQA/UfgX57-z4sI/AAAAAAAAAf8/F2u7uR6xgoo/s320/100_5509.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zamek zaliczony, wsiadamy więc do auta i jedziemy dalej zwiedzać rejony na południe od gór. Po drodze jemy jeszcze polowy obiad przy mauzoleum z I Wojny Światowej, gdzie jakiś koleś bierze mnie za Amerykanina (WTF? aż taki jestem gruby???). Kolejnym przystankiem jest wspomniany wcześniej Bran - niewielka miejscowość z bardzo malowniczym zamkiem, który za sprawą miana zamku Drakuli, stał się dużą atrakcją turystyczną. Jak już wcześniej pisałem - Vlad Palownik nigdy nie był na tym zamku, niemniej jednak jest to miejsce warte zobaczenia. Zamek sprawiał wrażenie raczej mieszkalnego niż obronnego. Malutkie przytulne komnaty, krużganki i niewielki dziedziniec sprawiły, że człowiek wyobrażał sobie jak to fajnie kiedyś mieli jego mieszkańcy.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/rRJIaWSxsi" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://lh3.googleusercontent.com/-6VzS7biqqso/UfgX8aihK3I/AAAAAAAAAgc/DUkxQaFB7zw/s320/100_5525.JPG" width="240" /></a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Po zwiedzaniu znaleźliśmy jeszcze skitranego nieopodal cache'a i ruszyliśmy dalej. Późnym popołudniem trafiliśmy do Braşova, równie ładnej mieściny, po której sobie trochę pospacerowaliśmy. Rynek tego dnia był odgrodzony, na uliczkach pełno policji, a to z racji koncertu jakiegoś bardzo znanego pianisty. Kupiliśmy jeszcze piwko na wieczór i udaliśmy się na kemping za miasto. Rankiem ruszyliśmy nowo wybudowaną autostradą (jeszcze nawet MOPów nie było) w kierunku stolicy Rumunii czyli Bukaresztu. Śmignęliśmy trasę szybko, dzięki czemu mieliśmy praktycznie cały dzień na zwiedzanie. Bukareszt kiedyś był pięknym miastem porównywanym nawet z Paryżem (takim wschodnim ;) ), ale czasy panowania </span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ceauşescu odcisnęły na stolicy bolesne piętno</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> .</span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/rjHKSQJxQQ" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://lh4.googleusercontent.com/-rI14jf0jEfE/UfgYLtf1hMI/AAAAAAAAAjs/Zm44eIqh_R0/s320/100_5598.JPG" width="320" /></a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W związku z planowaniem urbanistycznym, a właściwie to po prostu czystym widzimisię przywódcy, zburzono wiele zabytków, szczególnie świątyń. Niektóre na rozkaz przenoszono np. o 20 metrów, tylko po to, aby zrobić miejsce socrealistycznym gmachom - czystej kile. Bukareszt jest więc miastem kontrastów, gdzie przenikają się pokomunistyczne klocki, piękne zabytki, a także nowoczesne biurowce. Bukareszt miał po prostu pecha. Nie znaczy to jednak, że w tak dużym mieście nie znajdziemy kilku perełek. Zwiedzanie zaczęliśmy od starówki, a skończyliśmy na słynnym molochu - rumuńskim parlamencie. Z</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">jedliśmy również pyszną zupkę (ciorbę) z chlebka</span>. <span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Było sporo miejsc wartych uwagi, ogólnie jednak ogrom tego miasta trochę nas przytłoczył. Na liście nie znaleźliśmy ciekawego miejsca do noclegu, postanowiliśmy więc trasę z Bukaresztu nad Morze Czarne pokonać jeszcze tego samego dnia, aby nazajutrz zamoczyć tyłki i odpocząć na plaży. Trasa również poszła szybko, bo autostradą, więc pod wieczór byliśmy już nad morzem. Obowiązkowym punktem naszej wizyty nad Marea Neagră było legendarne Vama Veche, ale z racji późnej pory zatrzymaliśmy się w znanym nam z listy miasteczku, w którym znajdował się porządny kemping. Kemping znajdował się w miejscowości Jupiter, a pozostałe nadmorskie miasteczka miały podobnie kosmiczne nazwy. Powstały w latach 70tych i pełniły od zawsze rolę głośnych turystycznych kurortów. Zanim znaleźliśmy kemping to pokrążyliśmy trochę po miejscowości i prawdę mówiąc to kicz i larmo skojarzyło nam się od razu z naszym polskim Bałtykiem. Niezbyt nam to odpowiadało, ale na kempingu nie było tak źle. Był basen. Chcieliśmy się w nim zanurzyć tuż po przybyciu, ale było za późno - już się zaczęło sprzątanie. Nic to. Dokończyliśmy rozbijanie obozowiska i po kolacji udaliśmy się do "centrum". Masa ludzi, stragany i kioski z rozmaitym niezdrowym jedzeniem, głośne disko albo karaoke z co drugiej knajpy itepe. Krótko mówiąc nie spodobało nam się to, a biorąc pod uwagę sąsiedztwo z dużym portem, nie mieliśmy nawet ochoty wchodzić do morza w tej miejscowości. Wodowanie chcieliśmy sobie zostawić na Vama Veche. Postanowiliśmy, że rankiem uderzymy jeszcze w basen, a potem pojedziemy prosto do VV. Basenowanie przyniosło trochę ochłody, więc odświeżeni mogliśmy wyruszyć na spotkanie z legendarną </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">plażą. Ale o tym opowiem w następnym odcinku.</span></div>
</div>
Redvibeshttp://www.blogger.com/profile/17372290612995350213noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-40771988643010702742013-08-01T23:22:00.000+02:002013-08-06T20:20:04.753+02:00Romano w Romanii (część I)<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Minęło już trochę czasu od wypadu do Rumunii i z przykrością stwierdzam, że pozytywne emocje po urlopie stopniowo opadają, ustępując miejsca codziennym obowiązkom. Zatem im prędzej napiszę o wyjeździe na blogu tym lepiej. ;) Opornie, bo opornie, ale wkręciłem się z powrotem w codzienny rytm, pozałatwiałem zaległe sprawy i w końcu mogę na spokojnie coś skrobnąć na blogu. </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/oOPVswXce4" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="190" src="https://lh6.googleusercontent.com/-H7GQ75XOrJo/UfgYKWTg8-I/AAAAAAAAAjc/pn3CwYiEMQo/s320/100_5592.JPG" width="320" /></a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">"</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Z pewną taką nieśmiałością" podjąłem decyzję o tym, że tegoroczny urlop spędzimy jednak w Rumunii. Wcześniej jakoś się nad tym nie zastanawiałem, bo mieliśmy jechać ze znajomymi, którzy już Rumunię znali i to znali od podszewki, bo przemierzyli ją autostopem. Ale koniec końców tak się złożyło, że pojechaliśmy tylko z Agatą i organizacją i rozpoznaniem musieliśmy zająć się sami. Recepta taka jak zwykle: samochód i namiot, czyli pełna mobilność i koniec języka za przewodnika. Nie jest to kraj wyeksploatowany przez turystów (chociaż można powiedzieć, że ta gałąź gospodarki już w Rumunii kwitnie), więc w internecie nie ma tylu informacji co o takiej np. Chorwacji. </span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Znaleźliśmy jednak konkretną listę kempingów (takich gdzie można bez obaw o zdrowie iść do łazienki), kupiliśmy solidną mapę (stwierdziliśmy, że postaramy się nie używać nawigacji, bo kierowcy od niej głupieją i, nie licząc centrów wielkich miast, to całkiem dobrze sobie bez niej radziliśmy) i uzbroiliśmy się w turystyczny przewodnik </span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">od znajomych</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">. Co ciekawe przewodnik jest z 2008, kiedy Rumunia nie była jeszcze pełnoprawnym członkiem Unii, dzięki temu lektura pozwoliła nam zobaczyć jak przez te pół dekady zmienił się kraj. A zmienił się znacznie i choć przemierzając Rumunię można stwierdzić, że dużo jeszcze jest do zrobienia, to unijne inwestycje wyrastają jak grzyby do deszczu.</span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">KERYNDY</span></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Trasa generalnie wyglądała tak, że wjeżdżając od północnego zachodu, zwiedzając po drodze jak najwięcej ciekawych miejsc, jedziemy na wschód, przecinając Karpaty, aby na półmetku zawitać nad Morzem Czarnym. </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Znów złożyło się tak, że przed samym urlopem czekała mnie jeszcze delegacja, na której nie miałem dość czasu żeby zaplanować wszystko od A do Z, ale udało mi się ustalić jak pojedziemy tam, a z powrotem to już się okaże. Można powiedzieć, że zaliczyliśmy większość żelaznych punktów wizyty w tym kraju, oprócz jednego, którego jest mi bardzo szkoda. Otóż na północy, a właściwie północnym wschodzie kraju, jest region, w którym mieszka wielu Polaków. Czytaliśmy relacje w internecie i wizyty wśród rodaków na kresach były dla niektórych opisujących swoje wojaże jednymi z najlepszych podróży w życiu. Rejon ten jednak nijak nie chciał wpasować się w trasę i musieliśmy niestety zrezygnować z wizyty w tamtych stronach. Jest nam tego ogromnie szkoda, ale i tak zrobiliśmy ponad 4000 km i to właśnie paliwo pożarło większość budżetu tego wyjazdu, więc teraz uważam to za dobrą decyzję. Taki już urok objazdówek. Może jeszcze kiedyś będzie okazja się tam zjawić. </span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<a href="http://goo.gl/photos/8KHXtg0wxB" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://lh5.googleusercontent.com/-H-b26NYD0iU/Uffy7ykyXrI/AAAAAAAAAV0/_jbu_ZEsKew/s320/100_5193.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W skrócie trasa wyglądała tak: Słowacja -> Węgry (z przystankiem w Tokaju) -> wjazd do Rumunii w pobliżu Oradei, później dalej na płd.-wsch. przemierzając Siedmiogród i jego atrakcje -> trasa Transfogaraska -> okolice Braszowa (słynny zamek w Braniu itp.) -> Bukareszt -> Morze Czarne i słynna Vama Veche -> powrót autostradą na zachód od Bukaresztu i przejazd przez góry "Transalpiną" aż w końcu powrót na północ przez miasteczka, które pominęliśmy jadąc w przeciwną stronę. Jak zwykle mieliśmy przygody (przyjemniejsze i mniej przyjemne), ale w sumie to te wakacje oceniam jako jedne z lepszych jak dotąd. </span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">KAJ? DO RUMUNII???</span></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie zabrakło oczywiście głosów sceptycznych, że jak to do Rumunii, że nas okradną, że dróg tam nie ma i tam jest przecież kiła i najgorsze Cygany oraz relacji tych, którzy pamiętają ten kraj sprzed 20-stu lat. Straszyli, straszyli i... nic się nie sprawdziło z tych przestróg. No może trochę z tymi drogami było prawdy, ale wszystkie negatywne stereotypy o Rumunach się nie sprawdziły i z całym przekonaniem mogę stwierdzić, że jest to piękny kraj, który na pewno warto w swoim życiu poznać. Sami mieszkańcy tego kraju to bardzo otwarci ludzie, nawet jak znają tylko 2 słowa po angielsku to zawsze się można z nimi dogadać. W ogóle to skomplikowana przeszłość tego narodu sprawiła, że istnieje tu wiele (bardzo!) licznych mniejszości narodowych: Węgrzy, z którymi Rumunów łączy dość trudna przeszłość, ale jakoś potrafią obok siebie żyć; są wioski góralskie zamieszkałe przez całe pokolenia Słowaków, Polaków, Włochów(!); wielu jest Niemców (ani myślą wracać do Rzeszy); no i oczywiście pochodzący od pradawnych ludów hinduskich Romowie, z którymi wielu ignorantów myli Rumunów. Mniejszości te są w pewnych rejonach tak liczne, że w niektórych miastach prawie wszystkie nazwy i tablice są w kilku językach: po rumuńsku, po węgiersku, albo po niemiecku (a czasem wszystkie razem). Proszę, można razem? Można. Ciekawy jest język rumuński - jest bardzo podobny do włoskiego, a to za sprawą przynależności do Imperium Rzymskiego, które zasiało w tych rejonach łacinę, ale na przestrzeni dziejów ewoluował przyjmując naleciałości języków sąsiadów oraz licznych kolonizatorów.</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b> </b></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Sami Rumunii lubią mówić o sobie jako o ostatnim na wschodzie kraju </span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">cywilizacji europejskiej</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">, o potomkach śródziemnomorskich potęg - Grecji i Rzymu, którzy przez wieki byli zmuszeni stawiać opór bezwzględnemu imperium Turków. Czytając historię Rumunii, można w sumie przyznać im rację. :)</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><br /></b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">NO TO OSPRAWIEJ</span></b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><br /></b></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nacykałem chyba z 700 zdjęć, oczywiście tylko 1/3 z nich ujrzy światło dzienne, ale to zostawię na koniec - wszystkie zdjęcia pojawią się na blogu razem z ostatnią (chyba trzecią) częścią relacji (przed chwilą stwierdziłem, że nie zdążę wszystki</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">ego dziś napisać).</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><br /></b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><br /></b></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W przeciwieństwie do poprzednich podróży wakacyjnych, tym razem nie trzeba było jechać tysiąc km, żeby znaleźć się na pierwszym postoju. Granica rumuńska jest jakieś 550 km od Śląska. W spokojny lipcowy poniedziałek wyruszyliśmy o poranku A4-ką w stronę Krakowa, żeby w ciągu trzech godzin dojechać (o dziwo pustą) Zakopianką do przejścia granicznego w Łysej Polanie.
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><a href="http://goo.gl/photos/pu8nCZ8eTF" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="231" src="https://lh3.googleusercontent.com/-RdL_Vm983V4/UffyjzswYCI/AAAAAAAAARE/02BXX9zJNH4/s320/100_4990.JPG" width="320" /></a></span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Bez pośpiechu, omijając autostrady (bo i tak po trasie jakoś specjalnie dużo ich nie było, a szkoda pieniędzy na winiety), oglądając po drodze równie malownicze jak Rumunia Tatry, przejechaliśmy Słowację. Fajnie było znów zobaczyć (tym razem zielone) szczyty Tatrzańskiej Łomnicy, z której tej zimy harpaganiliśmy na czarnych trasach. Równie piękny widok mają mieszkańcy położonego u stóp Wysokich Tatr Popradu - na tle niziny rysuje się (Rysami :D ) panorama Tatr. Takim spokojnym tempem dojechaliśmy do kraju dziwnego języka - Węgier. Tu już równinki poprzeplatane pagórkami i ogólnie wiejska sielanka. Nieznacznie odbiliśmy od trasy na wschód aby odwiedzić miasteczko o znajomo brzmiącej nazwie Tokaj. Spokojna, leniwa mieścina, która (podobnie zresztą jak cały rejon) słynie z dobrego wina. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/UIEKoEbqIU" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://lh6.googleusercontent.com/-9rNriaDAdhE/UffypFYSdaI/AAAAAAAAASM/0REI_mxMHYQ/s320/100_5034.JPG" width="320" /></a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dużo tu turystów z Polski, każdy zamienia forinty w wino, więc i my nie mogliśmy być gorsi. Znaleźliśmy jeszcze polskiego keszyka i z ulgą wsiedliśmy z 30-sto stopniowego upału do wyklimaconego samochodu. Teraz to już prosto do Rumunii.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">BIHOR</span></b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Przygraniczne miasto Oradea jest dość dużym ośrodkiem przemysłowym i stolicą okręgu Bihor, ale również ładnym trochę przykurzonym reprezentantem tzw. Belle Époque (znam takie mądre wyrazy z przewodnika). Tu przekroczyliśmy granicę i tu przestawiliśmy zegarki na ichnią godzinę czyli jedną do przodu. Zwiedzanie Oradei postanowiliśmy odłożyć na jutro, bo trzeba było jeszcze odszukać pierwszy kemping z listy i rozbić "obóz". Kemping znajdował się niedaleko miasta w okolicy zespołu basenów - Baile Felix. Perspektywa porannego moczenia tyłków basenie bardzo nam odpowiadała po całym dniu spędzonym w aucie. Jakież było nasze zdziwienie gdy się okazało, że baseny słyną z wód termalnych o temperaturze około 40 stopni... Nie można było zatem mówić o orzeźwieniu, ale za to zjeżdżalnie były całkiem fajne i trochę się wygrzaliśmy na Słońcu. Popołudniu moja blada skóra miała już dość więc ok. 13. postanowiliśmy iść na obiad i sjestę. </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wieczorne zwiedzanie Oradeii pozwoliło nam już poczuć dość luźny klimat tego kraju. O dziwo nikt nie jeździł jak wariat, dość spokojnie jak na środek tygodnia, równiutkie drogi (co prawda widać, że nowe, bo jeszcze bez pasów), a na trzypasmowych rondach nikt nikomu drogi nie zajeżdżał. Jak to w dzisiejszych czasach bywa - w mieście poparkowane gdzie popadnie dziesiątki aut. Znak naszych czasów, a w tym kraju bywał ten znak trochę męczący. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/mxGN3EOFcm" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="195" src="https://lh3.googleusercontent.com/-_HCPZIZCifc/UffywbQ2h8I/AAAAAAAAATs/JJ2th1erWi8/s320/100_5095.JPG" width="320" /></a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Niemniej jednak pierwsze spotkanie z tym miastem zostawiło pozytywne wrażenie. Następnego dnia czekał nas k</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">rótki, ale dość męczący (tu były chyba najgorsze w całej podróży drogi) odcinek 70 km na południowy-wschód, który prowadził w okolice miasta Beiuş - rejon znany z malowniczych zjawisk krasowych i wielu jaskiń, w tym kilku naprawdę robiących wrażenie. Tutaj nie mieliśmy pomysłu na nocleg, ale intuicja mówiła nam, że w tym malowniczym rejonie znajdziemy fajną miejscówkę na dziko. Najpierw postanowiliśmy odwiedzić jaskinię Meziad. Okolica bardzo malownicza, przypominała mi trochę naszą Jurę, a dojazd do jaskinii miał profil delikatnie mówiąc "terenowy". Na miejscu musieliśmy poczekać, aż przewodniczka wróci z poprzednią grupą, po czym dowiedzieliśmy się, że musi się uzbierać 5 osób, ale w końcu po 20 minutach zgodziła się oprowadzić tylko nas. Dodam, że chyba nie zwróciło się przez to paliwo z generatora, który zasilał lampki porozsiewane po jaskinii. Pani oprowadziła nas po jaskini, opowiadając przy tym po angielsku o zakamarkach i przeszło 2 tysiącach nietoperzy, które siedziały i latały nad naszymi głowami. Jaskinia zrobiła na nas wrażenie i przyznam, że takiej przestrzeni jeszcze nie widziałem.</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><br /></b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/y1mRKRujlT" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://lh5.googleusercontent.com/-OVU7mAA9Gp8/Uffy3NAhHhI/AAAAAAAAAUk/OdqZ7L6_6Po/s320/100_5147.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jeszcze tego samego dnia zwiedziliśmy jaskinię, którą odkryto przy okazji wydobywania boksytu w kopalni Farcu. Jest to jedyna na świecie jaskinia połączona z kopalnią, w której istnieje również (niedostępny do zwiedzania) rezerwat speleologiczny z naturalnymi tworami krzyształów. Z tego powodu tez nazywa się ją również jaskinią krzyształową, ale przyznam szczerze, że nie przebiła jaskini Meziad, a przewodniczka ledwo mówiła po angielsku. Po dojechaniu do tej położonej w górach jaskinii stwierdziłem, że dojazd do poprzedniej nie był jednak taki zły. Dzień krasnoludowania dobiegał końca więc w okolicznej miejscowości wypytaliśmy o pole namiotowe. Powiedziano nam, że oficjalnego pola nie ma, ale za wioską przy potoku jest przygotowana przez miejscowych polana i w sumie to zachęcają żeby tam się rozbić. I to było chyba najlepsze miejsce, w jakim spaliśmy. I w dodatku za darmo. Niewielki ale stromy wąwóz, w którym płynie czyściutki potok i słychać tylko jego szum, a poza tym cisza. Od czasu do czasu przechodzi tylko lub przejeżdża jakiś miejscowy rolnik lub pasterz z wesołym pozdrowieniem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/3YWfCkSswx" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="205" src="https://lh3.googleusercontent.com/-7-V1lSbXptA/UffzEckurGI/AAAAAAAAAXE/vL4GLvW5b0g/s320/100_5269.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wieczorem po "kociołku do syta" wybraliśmy się jeszcze na szczyt owego wąwozu, skąd rozpościerał się piękny widok. A na koniec atrakcja wieczoru, czyli kąpiel w lodowatej rzece. Pierwszy moment tragiczny, ale za to potem człowiek się czuje jak młody bóg! Biwak w takim miejscu to przyjemna odmiana po głośnym i zaludnionym Baile Felix. Na tym zakończę dzisiejszy odcinek przygód Romana (i Agatki!) w Rumunii. Niebawem druga część. Zapraszam!</span></div>
Redvibeshttp://www.blogger.com/profile/17372290612995350213noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-80945463022301410032013-07-01T23:08:00.001+02:002013-07-01T23:08:52.621+02:00Erwin Hymer Museum<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dzisiaj mało czytania a trochę oglądania. Jadąc do Ravensburga mijamy zawsze po drodze muzeum kamperów i w minioną niedzielę w końcu była okazja żeby się tam wybrać. Był SZPAS. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br />
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Klikamy na zdjęcie i oglądamy galerię. Zapraszam!</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br />
</span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://picasaweb.google.com/111644118211334330191/ErwinHymerMuseum#" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://lh4.googleusercontent.com/-q-Z516yUa5Q/UdHNNe1JvTI/AAAAAAAAALM/j4Wc1yOulUU/s400/100_4923.JPG" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"></span><a href="https://picasaweb.google.com/111644118211334330191/ErwinHymerMuseum#"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Erwin Hymer Museum. Galeria Picasa</span></a></div>
Redvibeshttp://www.blogger.com/profile/17372290612995350213noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-89578494212051206082013-06-22T15:44:00.000+02:002013-06-22T15:44:31.230+02:00Redvibes RegrooveAaale cipło.
Jak jest cipło ale jeszcze tak nie do zdechnięcia to siedzę w piwnicy i uderzam w gary. Skompletowałem w końcu całe omikrofonowanie i teraz tylko ćwiczyć, tworzyć i nagrywać. Powoli rodzi się zamysł na "drugi" album Redvibes. Teraz już z trochę innym podejściem i jeżeli pojawi się wokal to już raczej w rodzimym języku. A jeżeli się pojawi to nie wiadomo czy w ogóle mój. Ale bębny na pewno będą na żywo. Ogólnie to jest bardzo ogólnie i jeszcze większość mam w głowie, nie na ścieżkach. Z poprzedniego <a href="http://11nadranem.blogspot.com/2012/08/redvibes-amplified-pierwszy-album.html">"Amplified"</a> w sumie jestem zadowolony, ale na dobrą sprawę nie bardzo wiedziałem jak go wypromować, angielski wokal też trochę ograniczył odbiór i w końcu album przepadł w odmętach internetu. Trochę się przez to nauczyłem i chyba teraz trzeba inaczej do tego podejść ;) <br/><br/>
Lubie sobie pobębnić w klimatach breakbeatowych czyli połamanych rytmów, ale czasem żeby odpocząć, szukam czegoś innego w muzyce której słucham. Czasem spodoba mi się kawałek z zupełnie na co dzień odległego gatunku jak np. ostatnio Jolene, Dolly Parton. Od czasu do czasu będę publikował jakieś "drum covery", ale żeby nie były takie nudne to postaram się inaczej aranżować. Na moją nutę. Z takim coverowaniem to też nie taka łatwa sprawa, bo im lepsze i głośniejsze bębny w oryginale tym mniej pola do popisu dla mnie. Stąd też na razie są to w większości kawałki z lat 70tych, kiedy to jeszcze nie kompresowano dźwięku na potęgę i nie kładzono takiego nacisku na "mocny beat", a perkusja nie była na pierwszym planie. A jakoś i tak jak się słucha tych nagrań to nóżka tupie, ciekawe no nie? A może jakieś sugestie co do kolejnego coveru? :)
<br/><br/>
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="//www.youtube.com/embed/iMQPhmeTkm0" width="480"></iframe><br /><br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="//www.youtube.com/embed/bb-y2HYKc3g" width="480"></iframe>
To taki krótki update, bo jutro znowu jadę na delegację do Niemiec, całe szczęście na 2 tygodnie, a potem urlop :) Także widzimy się chyba nie za prędko. Pozdr!
Redvibeshttp://www.blogger.com/profile/17372290612995350213noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-47469140095072188872013-06-05T23:59:00.000+02:002013-06-05T23:59:11.618+02:00Szybki keszyk<div style="text-align: justify;">
Zwabionych tytułem muszę rozczarować - post nie będzie o tym jak szybko zarobić kupę hajcu. Będzie o innych keszykach ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Post miałem dodać w poniedziałek ale zachciało mi się przenosić zdjęcia z Picasy między kontami i na 4 dni oba konta - nowe i stare - zostały zamrożone :\ No, ale w końcu się przeniosły.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dawno już na blogu nie pisałem. Cóż chyba się człowiek starzeje i zaczynają codzienne sprawy coraz więcej czasu zabierać. Tak mi już ten czas od majówki zabierały, zamiast melanżu poniosła mnie robota i razem z Agatą doszliśmy do wniosku, że trzeba się gdzieś wyrwać, bo jak nie to nas ta rutyna zabije. Majówka nie doszła do skutku ze względu na obowiązki, to przynajmniej pod koniec maja, chociaż na 3 dni wyjedziemy. I kurna powiem Wam, że tego mi było trzeba. W środę od razu po robocie, ledwo popakowany (wybitnie nie lubię się pakować przez te delegacje) podjechałem po Agatę i wyruszyliśmy w krótką objazdówkę po wschodzie Polski: środa wieczór Kraków (ale tym razem tylko Kazimierz, bo jakoś tyle razy w KRK byłem a na Kazimierzu nigdy), w czwartek dla odmiany Świętokrzyski Park Narodowy żeby odpocząć od gwaru miasta, później jeszcze parę zamków, Sandomierz i na końcu Zamość. Chciałoby się jeszcze bardziej wschód zobaczyć, ale to musi trochę poczekać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale żeby trochę urozmaicić podróż to pomyślałem sobie żeby się pobawić przy okazji w GeoCaching. Dla tych co nie wiedzą - GC to zabawa w szukanie ukrytych po całej Polsce (a właściwie po całym świecie) "skrzynek". Skrzynki są różne, czasem większe z poukrywanymi Geokretami i innymi skarbami, a czasem mikro, z samym tylko logiem, a czasem nawet wirtualne. Jaka by nie była skrzynka - największa frajda polega na samym jej szukaniu. Spisałem więc kilka skrzynek na trasie i ich współrzędne, poinstalowałem w telefonie co tam trzeba do nawigowania i zaczęliśmy poszukiwania właśnie od Kazimierza. Pierwsza skrzynka trochę nam przysporzyła trudności, ale się w końcu udało. A wiadomo - pierwsza musi być positiv. Na razie obcykaliśmy 8 skrzynek, z czego jednej nie znaleźliśmy, bo facet 20 minut jadł przy niej bułkę, a potem się zaczęło zbierać na ostrą burzę, a burza w górach, w lesie (w Parku Narodowym), to nie za dobra opcja na wypoczyn. Ogólnie wkręciło nam się to - zamiast siedzieć na dupie, będziemy z Acią objeżdżać okolice i keszyki zaliczać. Już sobie dodatkowe bajerki na Androida pościągałem, więc teraz będzie jeszcze sprawniej. Na samej Frynie chyba ze 4 są, a oglądałem tylko pobieżnie w okolicach rynku na razie. :) Dzisiaj przykłądowo zaliczyłem keszyka na Zgodzie przy bramie byłego obozu. Zwykle są to jakieś ciekawe miejsca - historyczne, z jakąś historią do opowiedzenia itp, a nie że skrzynka schowana np. między hasiokiem a rynną.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="center" style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/Q70shCzLtg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="220" src="https://lh4.googleusercontent.com/-MQ2fm4cMvJE/Ua-qnR1HdHI/AAAAAAAAAD8/Tduu4TeGItI/s400/100_4565.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nie samymi skrzynkami urozmalicaliśmy sobie wyjazd. Kazimierz ładny, nawet nam pogoda pykła w ten wieczór, więc piwknęliśmy sobie bezstresowo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rankiem obudził nas rzęsisty deszcz walący po szybach Hostelu, co nas zdemotywowało na maksa, ale nic to, zebraliśmy się i po śniadaniu ruszyliśmy w rejon Scyzoryków. I jakoś tak się złożyło, że jak dojechaliśmy do granic Świętokrzyskiego Parku w Nowej Słupii to się rozpogodziło i nawet trochę karki przygrzało. Zastanawialiśmy się czy uderzyć na Łysicę, ale jednak na pół dnia to trochę za dużo, a nie mieliśmy ochoty się forsować. Zamiast tego szybki keszyk na Świętym Krzyżu i zejście innym szlakiem. Odpuściliśmy sobie ten wspomniamy keszyk przy facecie z bułką, i trochę później schowaliśmy się pod daszkiem przed burzą. Przestało padać, ruszyliśmy i tak sobie spacerowaliśmy już wracając w stronę auta i w pewnej chwili się obróciłem i zobaczyłem czerń... z zielenią. Na niebie. Takiego koloru nieba to jeszcze nie widziałem, te ciemnogranatowe chmury zbierały się na tle jeszcze ciemniejszych - zielonych. Przesuwały się w zawrotnym tempie i wiedzieliśmy, że nic dobrego z tego nie będzie. Na zdjęciu w Picasie nawet nie za bardzo ten efekt widać. Przycisnęliśmy z przebieraniem nogami i właściwie to 2 minuty później i bylibyśmy w tej burzy uwaleni. Ale udało się, cufalem - gdybym się nie obrócił to moglibyśmy skarpetki wykręcać. Także pamiętajcie dzieci - na ścieżkach życia warto czasem spojrzeć wstecz. Ale nie ma co za długo tam ze wzrokiem tkwić. Trzeba ciś naprzód. ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/ojdwSzDJVy" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="204" src="https://lh6.googleusercontent.com/-CFtGlNnxrpY/Ua-rN597dEI/AAAAAAAAAEc/34TdZ6r-hhg/s400/100_4598.JPG" width="400" /></a>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mieliśmy tego dnia nocować pod namiotem, ale w końcu wylądowaliśmy w dość miłym i niedrogim gospodarstwie, a jeszcze wieczorem przestało padać i można było na szybkiego keszyka przy bramie do Parku skoczyć i zakończyć dzień zasłużoną Perłą z promocji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piątek rozpoczęliśmy od zwiedzania zamków - Chęciny i Krzyżtopór w Ujeździe. Ale Świętokrzyskie chyba w budowie, bo Chęciny zamknięte z powodu prac remontowych, a Krzyżtopór znów cały rozkopany. Ale ten drugi dość przyjemny i nawet parę ciemnych lochów się trafiło otwartych. Tam też zjedliśmy śniadanie. Na zamku (jak to brzmi!).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/hJmq7PlA3X" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="194" src="https://lh5.googleusercontent.com/-WxKbbx4i5d8/Ua-sXz4GvHI/AAAAAAAAAFs/xsWfoaE2HYE/s400/100_4664.JPG" width="400" /></a>
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Około południa wylądowaliśmy w Sandomierzu. Piękne miasto, Ojca Mateusza nie trafiliśmy, może prawie jakąś sprawę morderstwa rozwiązywał. Przyjemna, spokojna mieścina. Popołudniu opykaliśmy jeszcze keszyk schowany w czołgu T-34 przy Cmentarzu wojennym Żołnierzy Armii Radzieckiej. Gąsienice czołgu posmarowane, więc się trochę ubabrałem. Ogólnie to keszowanie to momentami dość brudna zabawa. ;) Sam cmentarz to dość ciekawe miejsce.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/MCTP60DVcK" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="276" src="https://lh6.googleusercontent.com/-59V_tstDRZU/Ua-svAgeGsI/AAAAAAAAAGM/VIxoMgfVDM4/s400/100_4672.JPG" width="400" /></a>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze tego samego dnia wyruszyliśmy w trasę do Zamościa i tam w końcu nocowaliśmy pod namiotem nieopodal starówki. Zamość również zrobił na nas pozytywne wrażenie, szczególnie zadbany park miejski (i keszyki w nim :P ). Rankiem jeszcze krótki spacerek po mieście i w końcu wyjechaliśmy z powrotem na Śląsk w stronę... Żor.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/7DSBBva8qq" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://lh6.googleusercontent.com/-Jsl8eYUxJs8/Ua-tTZxNkII/AAAAAAAAAG4/SGPdkrUjRTw/s400/100_4720.JPG" width="400" /></a>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na Południowy Rytm Festiwal. Chciałem usłyszeć Łonę i Webbera tym bardziej, że mieli jeszcze z zespołem grać. Był co prawda tylko Rymek i perkusista, ale i tak było warto. Na Edo G i Rexa już nie mieliśmy sił, ale po takim wypadzie to chyba mieliśmy prawo. ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/Ep6W6G7qpJ" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="234" src="https://lh6.googleusercontent.com/-Avfkm0SiL_0/Ua-tZ_OHAbI/AAAAAAAAAHI/U5nHaK5Uyy0/s400/100_4736.JPG" width="400" /></a>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podsumowując: baterie naładowane, trzeba było trochę przymknąć oko na pogodę, ale właściwie to ani razu nie zmokliśmy więc chyba szczęście nam sprzyja. Trzeba po prostu ruszyć się z łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na zakończenie jeszcze jako trochę abstarkcyjny akcent: casting do live bandu Łony i Webbera. Śmichy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://goo.gl/SIlIC">goo.gl/SIlIC</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://goo.gl/XNywU">goo.gl/XNywU</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://goo.gl/gbb3G">goo.gl/gbb3G</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://goo.gl/vmUIr">goo.gl/vmUIr</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
pozdr! Mam nadzieję, że będę miał o częściej o czym blogować. ;)<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<strong><em>Więcej zdjęć z wypadu znajdziecie tu:</em></strong></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://goo.gl/photos/LmiKPbSJrm" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://lh3.googleusercontent.com/-0BEhgYBcNqM/Ua-qbCGcwBE/AAAAAAAAAJM/QBTg9FtHAyg/s160-c/SzybkiKeszyk.jpg" /></a>
</div>
Redvibeshttp://www.blogger.com/profile/17372290612995350213noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-56519643148044800142013-01-21T21:02:00.000+01:002013-01-21T21:02:50.623+01:00Rzecz o postanowieniach noworocznych<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ino remiksy i remiksy. Ileż można? No można, szczególnie jak się jest z dala od sprzętu i tylko się da na samplach operować. Ale póki co, mogę się trochę nacieszyć spaniem we własnym łóżku, więc coś się zacznie dziać i w kwestii muzycznej. W połowie grudnia wróciłem z Niemiec, były jeszcze ze 2 wyjazdy w górki i na byzuch, a potem święta, sylwestry itp. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wszystko się ładnie poukładało i w sumie to takie poukładanie mi się spodobało, więc jak to na przełomie grudnia i stycznia bywa, przyszło na myśl jakieś tam postanowienie. Nie jakieś super sprecyzowane - tak ogólnie co by ogarniętym być. No i niby miało być fajnie: nie zaprzestać biegania skoro się już w reichu człowiek rozbiegał, łazić wczas spać (czasy "11stej nad ranem" już minęły - teraz to jest dla mnie połowa szychty :D ), regularnie bębnić, przed kompem siedzieć tylko z jakimś efektem itp. itd. I jak to oczywiście z postanowieniami bywa - usrało się. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">1 stycznia, budzę się, fajne tańce były zeszłej nocy i tego. I dup. Tubera. A potem już było tylko gorzej. Nie będę mówił co mnie bolało, bo łatwiej chyba napisać co mnie nie bolało. Ale najgorzej, bo mi padło na słuch :\ Takom się rozchorował. Ogólnie to przeszło 2 tygodnie z życia wyjęte. Ani bębnić, ani coś podziargać w Reasonie, ani kajś wyleźć, ani biegać... Zresztą pewnie co drugi czytający też miał padakę grypną w tym czasie to wie.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<img border="0" height="320" src="http://1.bp.blogspot.com/-TuCcciwBTeQ/UP2aY1PldgI/AAAAAAAAC20/LCm8B-cpT4s/s320/33733406.jpg" width="255" /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jedyne co, to że się trochę rozczytałem, bo jak już zaległem to przynajmniej się chciałem czymś zająć. I czytałem różne tam rzeczy. I przeczytałem np. jak sobie próbować radzić z marnowaniem czasu. Otóż jedną pomocną rzeczą jest co jakiś czas, kontrolnie sprawdzać co się robi. Niby banał, ale jak sobie człowiek wyrobi taki nawyk, to parę razy dziennie łapie się: "kurde! co ja właściwie robię? od godziny oglądam śląskie suchary!". No i dużo takich pomocnych pierdołek. Niby proste, ale czasem trzeba czytnąć, żeby na to zwrócić uwagę. ;) A ostatnio zmuszony jestem dobrze organizować czas, bo za dużo bym chciał. A jeszcze się należy zsynchronizować z Agatą, bo u niej też ciężko z czasem.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jak jest czas i odrobina sił to się leci pobębnić. Przychodzi powoli ten magiczny moment kiedy się chce 2 płaszczyzny połączyć - bębny i te moje elektroniczne wygibańce. Nie, że już coś zapowiadam, bo jeszcze długa droga - metronom trzeba wymęczyć do pożygu, ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, kawałki powymyślać, resztę aranżu ustalić i najgorsze - trzeba zainwestować w sprzęt - mikrofony i mikser, bo jak się chce brzmieć inaczej od małpy z kokos-szelami to trzeba się niestety wykosztować. To nie ma tak, że kabel w dziurka i sialaala.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-KQeR3DjX7kc/UP2ajuYQOpI/AAAAAAAAC28/g6uI2kH8fSM/s1600/ralston_original_preview.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="302" src="http://3.bp.blogspot.com/-KQeR3DjX7kc/UP2ajuYQOpI/AAAAAAAAC28/g6uI2kH8fSM/s320/ralston_original_preview.jpg" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie wiedziałem za bardzo jak się za to zabrać - w sumie to dalej do końca nie wiem. Bo i jak tu zrobić aranż jak nie ma bitu! On zawsze był! Na razie jestem więc na etapie, mega uproszczonego groove z automatu (celowo nie chciałem na niego poświęcać czasu), do tego jakiś wstępny bas i zapisany gdzieś tam wcześniej syntezator. Zapętlić i spróbować sobie do tego jakiś groove zagrać na salce. Poszło całkiem nieźle. I nawet coś słychać, a mikrofony mam tylko 2 i wstyd mówić jakie. No i te lepsze groove'y z kilku podejść powycinałem - mam już jakieś klocki - teraz trzeba je będzie poukładać - znowu raczej na surowo. Jak już się uporam z tym to można znowu do aranżu wrócić. I chyba tak na zmianę ;) W tym tygodniu mam jeszcze zamiar zrobić rozeznanie co do tego sprzętu - czyli jak to budżetowo nie kupić szajsu. :D Dojdzie więc i eksperymentowanie z miksem i nagrywaniem. Jest zajawka :)</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Poniżej taka mała próba pierwszego układania groove'a - już na żywych bębnach. Brzmienie jak już mówiłem jest drewnopodobne, nie do końca też równiutko, więc nie oczekujcie jeszcze żyletek - na razie ciosam kamory :D </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-av1_qJVtuUY/UP2btBhkVWI/AAAAAAAAC3M/UEDkSIAuF_8/s1600/Zdj2.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-rsKxG3Pgqmo/UP2cKdLvmCI/AAAAAAAAC3U/sLaVQtXbmZ4/s1600/Ze7Oxq.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://4.bp.blogspot.com/-rsKxG3Pgqmo/UP2cKdLvmCI/AAAAAAAAC3U/sLaVQtXbmZ4/s400/Ze7Oxq.jpeg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<object height="81" width="400"><param name="movie" value="https://player.soundcloud.com/player.swf?url=http%3A%2F%2Fapi.soundcloud.com%2Ftracks%2F75862465&color=ff6600&auto_play=false&show_artwork=false&show_playcount=true&show_comments=true"></param>
<param name="allowscriptaccess" value="always"></param>
<embed allowscriptaccess="always" src="https://player.soundcloud.com/player.swf?url=http%3A%2F%2Fapi.soundcloud.com%2Ftracks%2F75862465&color=ff6600&auto_play=false&show_artwork=false&show_playcount=true&show_comments=true" type="application/x-shockwave-flash" width="100%" height="81"></embed></object><a href="http://soundcloud.com/redvibes/trocha-pokory-zajawka-d">Trocha pokory zajawka :D</a> by <a href="http://soundcloud.com/redvibes">redvibes</a>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-82083031842721956422012-12-28T17:37:00.000+01:002012-12-28T17:37:07.235+01:00Miuosh feat. HiFi Banda - Róże z betonu (Redvibes remix)<div style="text-align: center;">
<br /><iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="253" src="http://www.youtube.com/embed/wSlv6H0Lr-c" width="450"></iframe>
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">Ostatni remiks w tym roku. Od nowego roku atak własnym materiałem ;)</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-84334005863844200642012-10-18T23:30:00.003+02:002012-10-18T23:30:55.133+02:00TU-100 - Melanż (Redvibes remix)<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="253" src="http://www.youtube.com/embed/KbCK1pMf_2g" width="450"></iframe><br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Rube Rubasy!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><a href="http://www.facebook.com/thisisredvibes">http://www.facebook.com/thisisredvibes</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><a href="http://www.facebook.com/tu100">http://www.facebook.com/tu100</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><a href="http://myspace.com/tu100">myspace.com/tu100</a></span></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-54991880220544593032012-10-10T00:40:00.000+02:002012-10-10T00:43:44.746+02:00Linkin Park - Lost In The Echo (Redvibes remix)<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="allowfullscreen" frameborder="0" height="253" src="http://www.youtube.com/embed/PG2taIBWCb8" width="450"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Słuchało sie za bajtla LP, z "Reanimation" sie uczyło sztuki remiksowania jak z pierwszej czytanki. Skoro więc LP dali możliwość za to podziękować remiksem, to czemu by nie? Udało sie na 2 dni przed konkursowym deadlinem a letko nie ma z czasem jak sie przyjeżdża na 2 tygodnie... Zapraszam!</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-3796411634824545332012-08-06T23:16:00.002+02:002012-08-06T23:18:28.497+02:00Połowa turnusu...<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Bry!</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jak już pewnie niektórzy zauważyli - znowu nie ma mnie w Polsce. Dzisiaj piękny poniedziałek, można więc zasiąść i rypnąć mały update. Znowu jestem w Ravensburgu, a właściwie w okolicy. Pusty Gasthof, wiocha zwana Wygwizdbach, ale w sumie to mi to nie przeszkadza - w zgodzie z naturą, cisza, spokój, taktory larmujące wieczorem - prawie jak na koloniach. :D Jest okazja trochę zadbać o kondychę - na rowerze i na nogach. Jest i trochę czasu, żeby dopiąć sprawy na które nie ma czasu w Polsce. 2 tygodnie za mną, zostały jeszcze 2. Pozwiedzałem trochę: Weingarten (przyjemne małe miasteczko, z dużą Bazyliką - jest na Szlaku Jakubowym), w ten weekend było grzanie tyłka w Lindau, nad Jeziorem Bodeńskim. No i oczywiście okoliczne wiochy na rowerku. Na końcu wpisu link do paru fotek. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-Pex4_0yfp1A/UB7fgsSgddI/AAAAAAAACmw/O6n1PLOmvtw/s1600/P1120412.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="http://4.bp.blogspot.com/-Pex4_0yfp1A/UB7fgsSgddI/AAAAAAAACmw/O6n1PLOmvtw/s400/P1120412.JPG" width="400" /></a></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ale najważniejsze: udało się w końcu dopiąć debiutancki album. Długo czekaliśta, ale się doczekaliśta. Panna </span><a href="http://art-omg.blogspot.com/"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Omega</span></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> strzeliła piękną okładeczkę, ja strzeliłem 9 pięknych kawałeczków i wyszedł piękniuni albumeczek. ;D A tak serio to nawet jestem z niego zadowolony. Właściwie to do samego końca nie wiedziałem w jakim klimacie będzie. Wyszło trochę bardziej pozytywnie niż mrocznie, trochę nawet skocznie, ale tak miało być </span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">widocznie</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">. Jeszcze w tym tygodniu ruszy z powrotem stronka www, bo na razie jest w jakby to powiedzieć "domenowej kwarantannie". Wrzucę tam też teksty dla czytatych i kumatych. Do powrotu mam jeszcze trochę czasu, żeby rozpylić albumik tu i ówdzie w internacie, a po powrocie trzeba zająć się namacalną wersją. :) Plan jest niecny, ale na razie go nie zdradzę (tym, którym go nie zdradziłem :D ). Zapraszam więc <a href="http://11nadranem.blogspot.de/2012/08/redvibes-amplified-pierwszy-album.html"><b>post niżej</b></a> gdzie, za darmoszkie zassać można album Amplified. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tych, którzy nie widzieli, zapraszam też do Pikaski (poniżej), gdzie znajdują się focisze z mojego i Agatki powrotu na Chorwację. A tych co już zdjęcia widzieli, zachęcę dodanymi pięknymi i jakżeż artystycznymi </span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">(lulz!)</span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">zdjęciami z aparatu podwodnego.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zdjęcia:</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;">
<tbody>
</tbody></table>
</div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
</span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr>
<td style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/110714060702624926744/RavensburgIOkolice2012" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-blm7Y1DNApk/UBVSm0ZHJSE/AAAAAAAACnk/pEbv38l4aYk/s160-c/RavensburgIOkolice2012.jpg" /></a></td>
<td> </td>
<td style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/110714060702624926744/Hrvatska2012" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-bC-hWYv0tXo/UALQeyRKbfE/AAAAAAAACio/6Qicdl_Nzl4/s144-c/Hrvatska2012.jpg" /></a></td>
</tr>
<tr>
<td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/110714060702624926744/RavensburgIOkolice2012"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ravensburg</span></a></td><td></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/110714060702624926744/Hrvatska2012"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Hrvatska</span></a></td>
</tr>
</tbody></table>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A na koniec podziękowania dla </span><a href="http://art-omg.blogspot.com/"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Anki 'OmG' Kowalik</span></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> za Pawiana, dla Berka i Stefana za pomoc przy kawałku i wszystkich, którzy pytali: "Te Roman, kiedy ta </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
twoja
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">płyta w końcu bydzie?" ;) </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">P.S. Moja Narzeczona kazała przekazać, że jest zajebista, skromna i bystra oraz szczera do bólu, że aż przezroczysta. Dziękuję, dobranoc. :)</span>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-176989018157610482012-08-05T23:28:00.003+02:002012-08-05T23:28:53.469+02:00Redvibes - Amplified - pierwszy album!<div style="text-align: center;">
<strong><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Redvibes ma zaszczyt przedstawić swój debiutancki album: Amplified!</span></strong></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.projektnorwegia.klient.stk.net.pl/[2012]%20Redvibes%20-%20Amplified.zip"><img border="0" height="320" src="http://1.bp.blogspot.com/-LafM3QqZaiA/UB7h1YVD5AI/AAAAAAAACno/JH_h9VGigBg/s320/cover-front.png" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Download: </span><a href="http://www.projektnorwegia.klient.stk.net.pl/[2012]%20Redvibes%20-%20Amplified.zip"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">[2012] Redvibes - Amplified</span></a></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ściągać, słuchać i puszczać dalej w świat!</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Filujcie bloga i fejs-zbuka:</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.facebook.com/thisisredvibes"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">facebook.com/thisisredvibes</span></a></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Na dniach wiyncy info o płycie i maszkyty!</span></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-35351623104305054302012-08-05T23:07:00.003+02:002012-08-05T23:08:41.074+02:00Kino drogi - Hrvatska 2012<div style="text-align: center;">Powrót na Chorwację. :) Tym razem Zadar, wyspy Hvar i Korcula, a także kilka miejsc pomiędzy ;) A, no i jeszcze zahaczyliśmy o Wiedeń w drodze powrotnej. </div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><a href="http://goo.gl/photos/dWczYGZTTv" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://lh3.googleusercontent.com/-bC-hWYv0tXo/UALQeyRKbfE/AAAAAAAACio/6Qicdl_Nzl4/s160-c/Hrvatska2012.jpg" /></a></div><div style="text-align: center;">(Kliknij zdjęcie aby przejść do galerii Picasa)</div><div style="text-align: center;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><br />
</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-8121056442689361932012-02-23T23:34:00.000+01:002012-02-23T23:34:55.009+01:00Witamy w Ravensburgu...<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;">- mieście wież, puzzli i dziadków w Mercedesach. Miałem tytuł po niemiecku walnąć, ale jakoś mi się odwidziało. Wylądowałem w samym Mordorze :D w epicentrum niemieckości :D od prawie tygodnia jestem znowu na delegacji i w sumie sytuacja nie różni się zbytnio od Kecskemet - dalej siedzę nad Mercami tyle, że nie na fabryce, wokół pełno Szwabów (przypominam, że <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Szwabowie">Szwab</a> to właściwie nie jest określenie obraźliwe), którzy zamiast s mówią sz i znowu mam łóżko małżeńskie... puste. Agatka dzielnie walczy w kraju. W sumie to mam zamiar poukładać sobie zaległe sprawy, bo jest tu spokojniej niż w kraju ostatnio. :D
</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/77/Ravensburg_Marienplatz_Winter_2010.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="233" src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/77/Ravensburg_Marienplatz_Winter_2010.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;">Można powiedzieć, że pocisło do przodu od ostatniego wpisu. Z miesiąc temu zacząłem oficjalnie bębnić w Tu-100 i choć trzeba non stop ćwiczyć, to przecież słowo się rzekło i jest motywacja, żeby naparzać w te wiaderka do porzygu. Tylko jak tu grać, skoro się jest 1000 km od domu? No właśnie - plan zjazdów jest dość korzystny i przy odrobinie cierpliwości chłopaków z zespołu da się jedno z drugim pogodzić tylko trzeba czas w Polsce dobrze poplanować. ;) Póki co, jeszcze mnie chłopaki nie wylali, tym bardziej, że jeszcze przed wyjazdem udało mi się nagrać z nimi materiał na demo. :) Część już "wyciekła" i pewnie niektórzy już odświeżone kawałki słyszeli, natomiast jeszcze 2 znane tylko z koncertów czekają na lapku na miks i powiedzmy, że mastering. Jak na studio z plecaka to powiem nieskromnie, że brzmi w pytkie. :D Usłyszycie mam nadzieję jeszcze przed moim powrotem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;">Nagrywanie dema, do tego wyjazd, praca, bębnienie i jeszcze chęć spędzenia trochę większej ilości czasu z Agatą przed wyjazdem sprawiły, że tempo podskoczyło. Tu z kolei jakby wszystko wolniej płynie - wcześniej chodzę spać, rano się zbieram w 2 minuty... no niestety czas w robocie też wolniej jakby leci. :D Jedenasta to już nie nad ranem, tytuł bloga zostaje więc tylko pamiątką z czasów jak to nie szło tej doby okiełznać. W końcu jest czas ogarnąć teksty na moje kawałki, napisać na blogu ( :D ), trochę może rudymenty na padzie poćwiczyć i co tam jeszcze trzeba. Wczoraj byłem połazić po mieście. Przyjemne. Zabytkowe. Z klimatem. I wszędzie te wieże. Chciałem zdjęcia porobić (to wyżej nie moje), ale wstrzymam się aż wiosna przyjdzie. A z zimą to już chyba powoli się pożegnam. Może jeszcze po przyjeździe jakieś 2-3 dni na Słowacji, ale potem to już chyba koniec sezonu na parapety. </span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;">Jeśli kogoś ciekawi, a jeszcze nie słyszał to na YT pokręciłem co tam ostatnio w te bębny wbite: <a href="http://www.youtube.com/user/redvibesTV">youtube.com/user/redvibesTV</a></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;">Jeszcze krótko o Redvibes - obiecałem na Facebooku, że do połowy roku skończę materiał i kurde chciałbym żeby się udało. 6 kawałków już jest. Ma być docelowo 11, 3 już się kulają, 3 jeszcze w mojej głowie. Zapraszam na <a href="http://facebook.pl/thisisredvibes">facebook.pl/thisisredvibes</a> - złapkujcie, aby być na bieżąco!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;">auf wiedersehen! :D</span></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-63041537804769778742011-11-28T23:32:00.001+01:002011-12-19T22:05:11.064+01:00Te, a co z tym twoim blogiem?Ostatni post: 18 lipca. No ładnie sobie olałem...<br />
<br />
Ale nic to. Zaczęła się druga część urlopu - pierwsza poleciała z górki, a właściwie z górek. Do końca roku wolne, więc w dobrym tonie byłoby jakoś to dobrze spożytkować. :) Wróciłem właśnie z włoskich Alp, gdzie (uwaga, uwaga!) JEST ŚNIEG. :D Agata już opanowała podstawy parapetowania i jak na 6 dni nauki to całkiem nieźle sobie radzi. Pomógł również polski instruktor, którego udało się dogonić gdzieś na stoku. Poniżej kilka zdjęć. Za dużo zdjęć nie robiliśmy, bo przeca trza jeździć!<br />
<br />
<br />
<br />
<center><a href="https://picasaweb.google.com/110714060702624926744/Alpy2011?authkey=Gv1sRgCOGEgenx2tDHtgE" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://lh3.googleusercontent.com/-8fyqBywJshI/Tu0jWcblcVE/AAAAAAAACDs/EUcfYr4Kp2g/s160-c/Alpy2011.jpg" /><br />Alpy 2011 [a je to link, ino go klikni!]</a></center><br />
<br />
"Te i co bedziesz sie obijać tera, ja?". W sumie to czasu za dużo nie ma, bo na święta też mnie nie będzie, ale już się zadeklarowałem, że koleżkom z Tu-100 pomogę przy nagrywaniu demka. Trochę roboty z tym będzie, ale jak nie jo, to kto? ( haha :D ). Poza tym ruszyłem z miejsca z moimi produkcjami. Nad tym to trzeba będzie dłużej posiedzieć, ale jak to mówią "co masz zrobić dziś, zrób zaraz - ale nie wszystko na raz". ;) Przyjdzie czas i na to. Po stosunkowo długiej przerwie wracam też dzisiaj do bębnienia. Przed wyjazdem zrobiłem jeszcze krótki test nowej karty dźwiękowej i jak na jeden mikrofon, to perkusja nagrała się całkiem całkiem. Do tego karta ma praktycznie zerową latencję (opóźnienie), więc będzie można na żywo robić sobie odsłuch na słuchawkach i dzięki temu oszczędzić trochę słuch od hałasu. ;) Mam już kilka pomysłów na nagrywanko ;)<br />
<br />
Od momentu jak sprawiłem sobie bębny, poszło już z 15 pałeczek, naciągi troszku się zużyły, ale widać postęp. Wygłuszyłem sobie salkę wytłoczkami na jajca i podszkoliłem się trochę ze strojenia tego ustrojstwa (chociaż dalej jest to dla mnie męczące). Niebawem postaram się coś wrzucić z fonią i wizją. ;)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-XtNYKwhErg0/Tu8j9CShs8I/AAAAAAAACEA/_0O1O-y_2gQ/s1600/Zdj%25C4%2599cie0026.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="http://4.bp.blogspot.com/-XtNYKwhErg0/Tu8j9CShs8I/AAAAAAAACEA/_0O1O-y_2gQ/s320/Zdj%25C4%2599cie0026.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
A, no i dopilnuję, żeby na blogu pisać częściej niż raz na pół roku :D W końcu po to go założyłem, żeby mnie motywował.Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-61872879172982101972011-07-18T22:56:00.000+02:002011-07-18T22:56:02.435+02:00Hrvatska 2011<p><a href="http://goo.gl/photos/70ACdCscHB" imageanchor="1" style="clear:right;margin-bottom:1em;margin-left:1em"><img border="0" src="https://lh5.googleusercontent.com/-1u_lcGJzFmw/TiNZZAMO33E/AAAAAAAAB-8/1HQ2IPUAzIc/s160-c/Hrvatska2011.jpg" /></a></p><p>no comments! jo chca nazot!</p>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-51903373354911185812011-06-15T18:34:00.000+02:002011-06-15T18:34:50.907+02:00Polska 'zona'?<div align="justify"><span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;">I znów tydzień wolnego. I znów trzeba kombinować, żeby go jakoś pożytecznie wykorzystać, wszystko pozałatwiać, a przy tym jeszcze wypocząć. Jeden dzień postanowiłem z tego zapierniczu wyciąć. Biorę dziewczynę, wsiadam w auto i jadę gdzieś w Beskidy. Padło na górę Żar. Dojechaliśmy do miejscowości Porąbka i właściwie to byłby po prostu normalny jednodniowy wypad w górki, gdyby nie to, że przed wejściem na szlak trafiliśmy w zupełnie niesamowite miejsce... Otóż w Porąbce niegdyś znajdował się ośrodek wypoczynkowy HPR (Hutniczego Przedsiębiorstwa Remontowego) - Kozubnik. Mówili na to mała Szwajcaria, bo kiedy w Polsce było nic, tam były cuda... Teraz zostały już tylko ogołocone budynki - hotele, basen, dyskoteka... Widząc jednak ogrom tych obiektów, można sobie wyobrazić, jak wyglądał Kozubnik w latach swojej świetności.</span><br />
<div align="center"><span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"> </span><img border="0" height="302" src="https://lh4.googleusercontent.com/-FWzvUDAUu3Q/TfjaLxlUj2I/AAAAAAAAByw/gX5P3EG8Bf0/s400/100_6512.jpg" width="400" /></div><div align="center"><span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"> </span> <img border="0" height="300" src="https://lh3.googleusercontent.com/-BjuOm4JXWHs/Tfja2DwasEI/AAAAAAAABy4/zH8bzwI81Qs/s400/100_6480.JPG" width="400" /> <img border="0" height="300" src="https://lh4.googleusercontent.com/-z0inemV1wuM/TfjasW52DeI/AAAAAAAABy0/1k2f_L7QDMY/s400/100_6481.JPG" width="400" /></div></div><div align="justify"><span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"><a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_Dom%C3%B3w_Wypoczynkowo_Szkoleniowych_HPR_Por%C4%85bka-Kozubnik"><br />
</a></span></div><div align="justify"><span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;">Poczytajcie sobie zresztą poniżej na wiki i zobaczcie dawne zdjęcia. Na YT krótki materiał z naszej wizyty. Szkoda tylko, że nie mieliśmy porządnej latarki... Na szczycie góry Żar też było gryfnie :)</span></div><div align="center"><iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="http://www.youtube.com/embed/j8KMNSlPQ6M?fs=1" width="425"></iframe></div><div align="justify"><span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;">Więcej info: </span><br />
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"><a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_Dom%C3%B3w_Wypoczynkowo_Szkoleniowych_HPR_Por%C4%85bka-Kozubnik">Wikipedia</a></span> <span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"></span><br />
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"><a href="http://www.opuszczone.com/galerie/kozubnik/index.php">opuszczone.com</a></span><br />
<span style="font-family: "Arial", "Helvetica", sans-serif;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=rc6xsrXx1QA">Kozubnik - lata świetności (filmik YT)</a></span></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-32399539629997301112011-04-03T21:09:00.005+02:002011-04-03T21:27:22.815+02:00'click!' ...and back online<p>No i jutro znów na Węgry. Tydzień na Śląsku wykorzystany sakramencko. Tym razem jeśli nic się nie zmieni to za niecałe trzy tygodnie powrót. ;) </p><iframe width="425" height="344" src="http://www.youtube.com/embed/c_IkUysQASQ?fs=1" frameborder="0" allowfullscreen=""></iframe><p>Jeszcze trochę i pewnie tak skończę :D Poniżej zaległe zdjęcia. pozdr!</p><p>6 marca (bodajże :P ) - Kecskemét</p><p><a href="http://goo.gl/photos/41DiXo8P3S" imageanchor="1" style="clear:right;margin-bottom:1em;margin-left:1em"><img border="0" src="https://lh3.googleusercontent.com/_EFDZAzAuz30/TX0xyaYZbqE/AAAAAAAABt0/FkP0jYbeH3Y/s160-c/Kecskemet.jpg" /></a></p><p><br /></p><p>15 marca - Budapeszt</p><p><a href="http://goo.gl/photos/lZGrTHM1s1" imageanchor="1" style="clear:right;margin-bottom:1em;margin-left:1em"><img border="0" src="https://lh5.googleusercontent.com/_EFDZAzAuz30/TZWlsjRSKKE/AAAAAAAABxs/KHje2onXSVM/s160-c/Budapeszt.jpg" /></a></p>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-23879735503448077002011-03-13T20:45:00.006+01:002011-03-25T20:34:05.422+01:00Kecskemét<span style="font-family:arial;"></span><span style="font-family:arial;">Leci szósty tydzień mojego pobytu na Węgrzech. Wracam na dniach. Jak na taki krótki okres to nauczyłem się naprawdę dużo jeśli chodzi o programowanie robotów, a także trochę z zakresu zgrzewania punktowego, bo mam docelowo zostać właśnie 'schweisstechnikiem'. Jak pójdzie moja ścieżka - się okaże. Póki co trochę działam przy zgrzewaniu, trochę jeżdżę KUKAmi. ;) Przez ten czas poznałem już trochę sytuację w firmie - lepsze i gorsze strony, ale póki co, nie ma co narzekać. Przeskok rozwojowy z poprzedniej pracy jest po prostu nieziemski. Nastawienie na zdobywanie umiejętności dalej się utrzymuje i tak ma być. :) Życie kręciło się właściwie cały czas wokół pracy. O 7 wejście na halę i koło 18-19 wyjście, potem szybkie zakupy, papu, kąpiel, jakieś piwko, skype z Agatą albo z Rodzicami i trzeba iść spać, żeby na drugi dzień przypadkiem czegoś robotem nie rozwalić przez niewyspanie. Czasu wolnego mało, ale dzięki temu dni mijają dość szybko. Cały zakład Daimlera wygląda w połowie jak plac budowy - niektóre hale dopiero stawiają, w innych dopiero instalacje kładą, wszędzie kurz, maszyny i krzątanina budowlańców, elektryków, mechaników, automatyków, każdy innej narodowości. Węgrzy, Niemcy, Słowacy, Słoweńcy, Rumuni i parę ekip Polaków. </span><p align="justify"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 320px; height: 240px;" src="http://2.bp.blogspot.com/-6egBD5fvUOk/TYztNI3P5xI/AAAAAAAABuU/CuE2iKbgY7o/s320/100_6088.JPG" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5588102047633237778" /></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;">O angielskim w sumie mogę zapomnieć - trzeba się było szybko przestawić na zapomniany już niemiecki, bo większość firm z reichu, a i sami węgrzy prędzej szprechają niż spikają. Języka zatem też się uczę. Ekipa w online spoko, są obowiązki ale są i jajca, czasem jakieś piwko wieczorem na mieście się zdarzy, czasem jakiś porządny obiad w restaracji. Ale ogólnie roboty, roboty i robota. Plus taki, że kapsa pełna i nadgodziny oprócz wybranych w postaci wolnego po przyjeździe zasilą również moje konto. Do tego diety i goła pensja. W końcu spokój z kasą... :) Będzie można ogarnąć Cliówkę, zainwestować w sprzęt do muzykowania i co tam sobie jeszcze człowiek zażyczy. Może w końcu perkusja?</span></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;">Samo Kecskemét to całkiem przyjemne miasto. Jest kilka przykrych pozostałości po WRLu, ale jest i parę perełek, które tworzą klimat tego miasteczka. W którąś niedzielę połaziłem trochę po mieście i pocykałem kilka zdjęć, załapałem się nawet na zwiedzanie ratusza. W piątek 15 marca na Węgrzech było narodowe święto, więc i my mieliśmy wolne. Pojechaliśmy wtedy całą ekipą do Budapesztu. Piękne miasto. Zdjęcia z Kecskemét i stolicy wrzucę po powrocie bo mi się kończy transfer. ;) Z pracy zdjęć nie wrzucę, bo można za to nieźle oberwać ;) Wracam w ten weekend. Na tydzień. </span></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;">Mógłbym się tu jeszcze dużo porozpisywać o tym jak wygląda moja praca, ale chyba nie ma zbytnio sensu. Liczę już każdą godzinę i czekam na chwilę, kiedy zobaczę moją Drugą Połówkę i rodzinkę. </span></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;">pozdrowienia z Magyarország!</span></p>Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-72936717743969604882011-02-12T09:28:00.004+01:002011-02-12T10:50:50.519+01:00Online<div align="justify"><span style="font-family:arial;">Zaczęło się w czwartek. Wracam z pracy, stoję na Wirku na przejeździe kolejowym i ni stąd ni zowąd dzwoni do mnie pewna miła Pani z informacją, że znalazła moje CV na stronie, na której kiedyś usilnie szukałem roboty i że firma jej "na gwałt szuka robotyków w związku z dynamicznym rozwojem". Troszkę zaskoczony ustalam, że zjawię się na rozmowie w siedzibie w Gliwicach następnego dnia. Później jeszcze w domu telefonicznie otrzymuję parę szczegółów na temat oferty. Problem w tym, że spotkanie w godzinach pracy - o 14. Udaje mi się załatwić szybsze wyjście z pracy i przebierając się w garniak gdzieś w lesie pomiędzy Mikołowem a Gliwicami jadę pędem na rozmowę. Zjawiam się na czas, rozmowa idzie spokojnie, właściwie to nic mnie na niej nie zaskakuje, jak to wcześniej się zdarzało. </span></div><p align="justify"><span style="font-family:arial;">Więc tak: firma zajmuje się programowaniem robotów offline, czyli w siedzibie oraz online, czyli w miejscu, gdzie mają być uruchomione. Ponoć ciśnie do przodu, mają obłożenie na kolejne 2-3 lata, a obecnie pracują nad robotami w fabryce Mercedesa na Węgrzech w miejscowości </span><a href="http://www.strefabiznesu.nto.pl/artykul/ruszyla-budowa-fabryki-mercedesa-na-wegrzech-miala-powstac-w-ujezdzie-23606.html"><span style="font-family:arial;">Kecskemét</span></a><span style="font-family:arial;">. I tam właśnie miałbym rozpocząć pracę - online. Projekt jest duży i zaczynany od początku - w związku z tym nadarza się okazja, żeby jakiegoś absolwenta (czyli mnie :D ) nauczyć fachu od podstaw. Praca w trybie: 6 tygodni online, 1 tydzień wolnego i 4 pracy offline. </span></p><p align="justify"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 244px; height: 153px;" src="http://4.bp.blogspot.com/-G6o4To7SOpc/TVZNPt1dK3I/AAAAAAAABrc/lcc4cCIsTkI/s400/Bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.png" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5572726521314749298" /><span style="font-family:arial;">Nie będę się rozpisywał o warunkach - ogólnie są bardzo atrakcyjne - pensja, diety, firma pokrywa zakwaterowanie i dojazd. Jedyną przeszkodą jest fakt, że firmie zależy na bardzo szybkiej decyzji, a ja przecież jeszcze pracuję w Mikołowie i może mnie obowiązywać 2 tygodniowy okres wypowiedzenia. Całe popołudnie nad tym myślałem i postanowiłem zaryzykować. Jestem w końcu świeżakiem i raczej nie powinno mnie nikomu brakować. Postanowiłem więc zaryzykować i na rozmowie przyjąłem stanowisko, że jestem zdecydowany i gotów podjąć pracę od zaraz, a sprawę zwolnienia jakoś załatwię. I udało się! 2 godziny później zadzwonił do mnie sam prezes z radosną informacją, że zrobiłem dobre wrażenie na rekruterach :P i wita mnie w załodze. Aż się wierzyć nie chce, że jeszcze dzień wcześniej nie miałem żadnych nadziei na pracę w wyuczonym na studiach kierunku, a tu nagle lecę na Węgry programować roboty! Mam lecieć do Budapesztu planowo w czwartek z jeszcze innym pracownikiem, gdzie ktoś nas odbierze. W poniedziałek muszę załatwić rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, potem pobrać dokumenty, zrobić badania i kurde popakować się.</span></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;"></span><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 318px; height: 450px;" src="http://euronova.hu/upload/image/kecskemet_varoshaza.jpg" border="0" alt="" /></p><p align="center"><span style="font-family:arial;"><em>Kecskemét</em><br /></span></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;">I tylko strasznie smutno, że przez 6 tygodni nie będę się widział z Agatą </span><span style="font-family:arial;">(no może widział będę, bo jest Skype ale to nie to samo)</span><span style="font-family:arial;">... Cóż, jak to zwykłem mawiać - nie wszystko można mieć... na raz. Będzie to dla nas wielka próba. 6 tygodni to niby nie dużo, ale mało też nie.</span></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;">Życie ruszyło w momencie kiedy się tego najmniej spodziewałem. Ale tak to chyba jest. Ja to w ogóle stwierdziłem ostatnio, że w sumie to mam szczęście w życiu tylko, że ten co nim steruje to chyba ma niezłe lagi, bo nic nie jest na czas :D Wszystko panie na opak. Albo z opóźnieniem. Albo dzień po. Trochę jak z doświadczeniem - doświadczenie to taka rzecz, którą nabywamy zaraz po tym kiedy nam była potrzebna.</span></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;">Będzie myślę, o czym pisać kolejne kawałki i wpisy na blogu. ;) Trzymajcie kciuki, żebym się w poniedziałek bezproblemowo zwolnił ;)</span></p>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-46109355542941425002011-01-30T14:46:00.003+01:002011-01-30T14:52:56.072+01:00Studio na kolanie<p>Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami - na blogu kawałki, przy których zajmowałem się miksem, masteringiem (powiedzmy ;) ) i przede wszystkim nagrywaniem. Panie i panowie, poznajcie Tu-100:</p><p><object height="81" width="100%"> <param name="movie" value="http://player.soundcloud.com/player.swf?url=http%3A%2F%2Fapi.soundcloud.com%2Ftracks%2F9640131"></param> <param name="allowscriptaccess" value="always"></param> <embed allowscriptaccess="always" height="81" src="http://player.soundcloud.com/player.swf?url=http%3A%2F%2Fapi.soundcloud.com%2Ftracks%2F9640131" type="application/x-shockwave-flash" width="100%"></embed> </object> <span><a href="http://soundcloud.com/baryla-1/tu-100-melan">TU-100 - Melanż</a> by <a href="http://soundcloud.com/baryla-1">mr_baryla</a></span> </p><p><object height="81" width="100%"> <param name="movie" value="http://player.soundcloud.com/player.swf?url=http%3A%2F%2Fapi.soundcloud.com%2Ftracks%2F9699239"></param> <param name="allowscriptaccess" value="always"></param> <embed allowscriptaccess="always" height="81" src="http://player.soundcloud.com/player.swf?url=http%3A%2F%2Fapi.soundcloud.com%2Ftracks%2F9699239" type="application/x-shockwave-flash" width="100%"></embed> </object> <span><a href="http://soundcloud.com/baryla-1/tu-100-l-ski-syf">TU-100 - Śląski syf</a> by <a href="http://soundcloud.com/baryla-1">mr_baryla</a></span></p><p>Energia c'nie? :D</p><p>W najbliższym czasie będą kolejne 'sesje' więc będzie i nowy materiał. Możliwe, że i jakieś video z próby ;)</p><p>A tak na marginesie to wraz ze znalezieniem zajęcia wróciła i wena. Więc i ja działam ;) Efekty niebawem</p>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-28543839292821756672011-01-25T21:37:00.005+01:002011-01-25T22:28:49.782+01:00Szósta w nocy<div align="justify"><span style="font-family:arial;">I stało się. Pińć razy w tygodniu wstawaj synek w środku nocy (na 7 lub na 8 :P ), odśnieżaj to auto i pyrkej do Mikołowa. Tak jest - w końcu jest robota. :) Młodszy technolog - trzeba się dużo nauczyć, a i trochę wyzwanie, bo tak się ułożyło, że właściwie to trzeba cały dział w firmie stawiać od nowa na nogi. Całe szczęście nie w pojedynkę. Ostatnie dni minęły mi właściwie oprócz pracy tylko na przestawianiu się na nowy tryb funkcjonowania. :P Nie ma lekko Panie. Ale najważniejsze, że kapsa się w końcu zapełni.</span><span style="font-family:arial;"><br /></span><span style="font-family:arial;"><br /></span><span style="font-family:arial;">Z muzyczką, jeśli chodzi o mnie, to trochę pauza ze względu na powyższe, ale jak to Pepa mówi: "również i pauza należy do rytmu". A w sumie to tempo ostatnio wzrosło ;)</span><span style="font-family:arial;"><br /></span><span style="font-family:arial;"><br /></span></div><p align="justify"><span style="font-family:arial;">Zjawiłem się w </span><span style="font-size:100%;"><span style="font-family:arial;">zeszłym tygodniu na próbie Tu-100 (więcej o nich na </span><a href="http://www.facebook.com/pages/TU-100/138240412902428"><span style="font-family:arial;">FB</span></a><span style="font-family:arial;"> lub na </span><a href="http://myspace.com/tu100"><span style="font-family:arial;">majspejsie</span></a><span style="font-family:arial;">, na którym póki co nic nie ma - ale to nic, bo jak powszechnie wiadomo - zespół musi mieć Myspace'a, bo jak nie ma to praktycznie nie istnieje :D ). No i na tej próbie to próbowane było nagrywanie utworów z podziałem na osobne ścieżk</span></span><span style="font-family:arial;">i. Ciekawe dla mnie doświadczenie, bo o ile ze Stefanem i Berem bawiliśmy się w studio w zeszłe wakacje, to nagrywanie Lubosza i jego perkusji to już trudniejsza sprawa. Nagrywane na lapka metodą na dwa mikrofony przywiązane na krzyż, paskami, do statywu z drewnianej lagi opartej na kolumnie i skrzynce z bezpiecznikami. :D Było dużo cyrkowania, ale pomysłowość nasza nie zna granic i po 4 godzinach mieliśmy nagrane 2 kawałki. Jeden już mam obrobiony, drugim zajmę się na dniach i na pewno na blogu one zagoszczą. </span></p><p><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 288px; height: 287px;" src="http://3.bp.blogspot.com/_EFDZAzAuz30/TT86spPLuZI/AAAAAAAABq0/O6nDbUMt-SQ/s400/tu.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5566232203111414162" /></p><p align="center"><em><span style="font-size:85%;"><span style="font-family:arial;">Zdjęcie członków zespołu - nie wiem czemu, postanowili umieścić na stronie swoje facjaty podczas wypróżniania (tzw. "dwójeczki")</span></span></em></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;"><span style="font-size:100%;">Chciałoby się być częścią tej bandy jakoś bardziej aktywnie, ale cóż - taki los. Teraz to ta doba jakaś jeszcze krótsza :P Cieszę się, że mogę chociaż podziałać jako pan producent - dla mnie to duża radoszka i doświadczenie, tym bardziej, że kawałki jak na amatorkę brzmią całkiem nieźle. Posłuchacie sobie jeszcze w tym tygodniu tych dwóch kawałków, a reszty pewnie niebawem - może i nawet na koncercie :)</span></span><span style="font-family:arial;"><span style="font-size:100%;"><br /></span></span></p><p align="justify"><span style="font-family:arial;"><span style="font-size:100%;">Stay tuned People!</span></span><em><span style="font-size:85%;"><br /></span></em></p>Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1802263695122492553.post-8405491135534906562011-01-02T21:30:00.008+01:002011-01-02T22:45:32.975+01:002k11<a href="http://goo.gl/photos/Y1UwzmDfDY" imageanchor="1" style="clear:right;margin-bottom:1em;margin-left:1em"><img border="0" width="450px" src="http://lh5.ggpht.com/_EFDZAzAuz30/TSDjNDj4TZI/AAAAAAAABpg/mN8dYIvf4QM/s512/100_5964.jpg"></a><br /><p align="justify">Noji mamy nowy rok. Właśnie wróciłem z wypadu sylwestrowego w Bieszczady. Było pogańsko. Tarnawa Niżna to zadupie, ale cudowne zadupie. Tego mi, a właściwie nam z Agatą było trzeba. Udaliśmy się tam z Gruchą, jego narzeczoną - Natalią i jeszcze grupką ich znajomych. Nie było może skrajności, czyli harpagańskiego zdobywania szczytów (chociaż nie do końca ;] ), ani przeciwnie glamur żygania - wszystko w umiarze i zdrowo ;) Połażono po górach, pochlano troszkie, a co najważniejsze - spędzono czas w towarzystwie Drugiej Połówki i pozytywnych ludzi. I zwierząt. :D Był co prawda w załodze jeden incydent zdrowotny, ale jak to mówią, do wesela się zagoi. Pożegnaliśmy się też z Agatą z papierosami. Z ciekawszych rzeczy - był jeszcze, tradycyjny już, bieg gołodupca o północy w Nowy Rok (w którym nie brałem udziału, ponieważ dupa ma nie jest jeszcze tak zahartowana). Kilka fotek (bez gołodupców) poniżej na Picasie. Póki co tyle, może będzie więcej jak dotrze do mnie strumień danych z cudzych aparatów.</p><div align="center"><a href="http://goo.gl/photos/7gzUmFiTcA" imageanchor="1" style="clear:right;margin-bottom:1em;margin-left:1em"><img border="0" src="http://lh5.ggpht.com/_EFDZAzAuz30/TSDi0iqbkrE/AAAAAAAABqY/agvUKfKq5t8/s160-c/TarnawaNizna20102011.jpg" /></a><br />Tarnawa Niżna 2010/2011<br /></div><p align="justify">Co do przyziemnych spraw to się niestety jeszcze niewiele zmieniło. Od ostaniego posta byłem na kilku, czy nawet kilkunatu rozmowach kwalifikacyjnych, z różnym skutkiem. Trzy z nich mają wyjaśnić się w pierwszych dniach nowego roku, a jedna ma dość solidne rokowania. Szczegółów nie będę na razie zdradzał - zobaczymy czy nowy rok przyniesie kolejne pozytywne zmiany. W przesądy nie wierzę, ale fakt, że w Bieszczadach znalazłem podkowę chyba coś sugeruje. ;D </p><p align="justify">Muzycznie działam - wena jak u Abradaba - raz jest raz jej nie ma. Postanowiłem nie publikować każdego nowego kawałka na blogu, bo powoli zbieram materiał na krążek. Mam kilka pomysłów co do publikacji i ten rok, myślę, pokaże co z tego wyjdzie. Zamiast tego od czasu do czasu pojawi się tutaj lub na facebooku jakiś remix czy featuring. :) Własne projekty póki co muszą posiedzieć cicho. </p><p align="justify">A, no i ważna rzecz - nie działam już w zespole Tu-100. Czas nadszedł taki, że po prostu muszę się skupić na ważniejszych rzeczach. Nie potrafię w zespole robić czegoś na odpie*dol, a niestety tak to w moim przypadku wyglądało. Do zespołu dołączył za to Perek i myślę, że wyszło to na dobre, bo tusto ruszyli do przodu. Niewykluczone, że coś tam jeszcze z nimi podziałam, a na pewno w Bumcyku na koncercie zagoszczę ;)</p><p align="justify">To tyle na razie - idę spać bo 8 godzin jazdy wykończyło.</p><p align="justify">Do siego roku wszystkim a niekierym szybkiego powrotu do zdrowia!</p>Unknownnoreply@blogger.com0